sobota, 30 sierpnia 2014

Rozdział 2 "Dziwne zdarzenia"

Zayn po pierwszym dniu w nowej placówce, nie mógł narzekać. Ludzie nie zwracali na niego zbytniej uwagi, nie wytykali go palcami, ani nie śmiali się z niego bez powodu. Jedynie jeden chłopak z fryzurą podobną do niego nie przypadł mu do gustu.
Był to zapewne Finn o którym opowiadały sobie przyjaciółki, przez którego jego pierwsza ofiara zdenerwowała się i poszła do łazienki, tym samym pomagając Zaynowi zapobiec swojemu głodowi.
Chłopak o karmelowych oczach, zaciągnął bruneta do łazienki z pomocą swoich pomagierów, których nazywał przyjaciółmi, tylko dlatego, żeby się od niego nie odwrócili. Wciągnęli go do jednej z kabin i spuścili głowę w klozecie, a było to tak zwane kocenie. Przynajmniej oni tak mówili.
Teraz Zayn był już po prysznicu w swoim nowym miejscu zamieszkania.
Kiedy pojawił się na korytarzu i został zaciągnięty do toalety, postanowił iść do sekretariatu i spytać o jakieś miejsce zamieszkania w okolicy. Szczęśliwym trafem placówka posiadała akademik i właśnie tam wampir znalazł swoje nowe miejsce.
Mieszkanie które teraz posiadał nie było wielkie, ale jemu wystarczało. Nie mógł wybrzydzać, zważywszy, że po swoim odejściu z rodzinnego domu w siedemnastym wieku przez pół roku spał po stodołach, albo w polach na stogach siana.
Tutaj miał łazienkę, z prysznicem i wanną, w zależności czego potrzebował. Mały klozet stał w kącie obok kabiny, na środku ściany na wprost drzwi wisiało lustro. W mieszkaniu była jeszcze sypialnia oddzielona od reszty cienką ścianką, ale Zaynowi to nie przeszkadzało i tak mieszkał sam i tak. Salon był połączony z małą kuchnią i korytarzem. Mieszkanie było dobre, dla bruneta aż za dobre.
Kiedy po wszystkich czynnościach Zayn chciał położyć się i zaczytać w swojej ulubionej książce coś sobie przypomniał. Nie jadł już długo, a wciąż był głodny. Głód czasami potrafił go opętać, a on nie chciał już powtórzyć incydentu sprzed trzystu siedemdziesięciu lat. Szybko narzucił na ramiona zieloną koszulę, poprawił włosy i pasek spodni, włożył jedne ze swoich butów do biegania, zajrzał na mapkę Londynu, którą zabrał ze sobą w drodze powrotnej z uczelni i wyszedł z domu.
Trzydzieści minut drogi samochodem od Londynu rozciągał się gęsty las, pieszo można dojść tam w półtorej godziny, ale z zabójczym tempem wampira Zayn mógł znaleźć się na miejscu już po dwudziestu minutach. Lecz musiał uważać, nikt nie mógł zobaczyć, że potrafi biegać szybciej niż Bolt, którego Zayn uważał za jednego ze swoich.
Truchtając w stronę swojego celu, wsunął słuchawki w uszy i udawał, że słucha muzyki płynącej z telefonu komórkowego, w rzeczywistości jednak tylko biegł, a nie chciał, żeby ludzie go zagadywali więc musiał udawać.
Nie lubił rozmawiać z ludźmi, dlatego siedział na korytarzu sam i mu to nie przeszkadzało. Ludzie mogli mówić, że jest on dziwakiem, ale on sądził, że zwyczajnie jest dla nich za stary. Nie miał o czym z nimi rozmawiać, skoro oni o jego czasach wiedzieli tyle co z książek, o ile do nich zaglądali.
Ten sam śmiech, który słyszał zaledwie kilka godzin temu przed uczelnią obił się znów o uszy Mulata, aż ten zahamował i rozejrzał się.
W jego kierunku szła brunetka, zakręcając kosmyk włosów na palcu i śmiejąc się cicho, prawdopodobnie sama do siebie. Malik zmarszczył brwi, wyjął słuchawki z uszu i podszedł do dziewczyny, która szła prawie całym chodnikiem chwiejnym krokiem.
Jackster podniosła wzrok na swojego nowego towarzysza, kiedy ten zbliżył się do zasięgu jej wzroku.
- Cześć – uśmiechnęła się szeroko w stronę Mulata, a on tylko skinął głową. – Gdzie idziesz?
- Na spacer – odparł chłopak, uśmiechając się delikatnie.
- Mogę iść z tobą?
Czerwone światełko zaczęło palić się w głowie bruneta, szybko pokręcił głową i odszedł, nawet nie patrząc za siebie.
Kiedy mijał dziewczynę, ta przymknęła oczy i zaciągnęła się cudownym zapachem który ciągnął się za brunetem. Zagryzła delikatnie wargę i wpatrując się przez chwilę w jego plecy, zaczęła myśleć, co z nim jest nie tak.
Normalny chłopak, a jednak coś w nim było jakby innego, magnetycznego, dziwnego. Czemu nie pamiętała kiedy zjawił się w szkole? Pamiętała, że widziała go przed budynkiem, a potem jakby się ulotnił, jakby to był zwykły sen.
Clarie nie chciała o nim myśleć, ale niestety myślała i to przez całą drogę powrotną do domu. Była ciekawa jak ma na imię, czy jest ono tak samo magnetyczne jak jego właściciel?
Zayn nie przejmował się tą dziewczyną tak jak ona nim. Wiedział wprawdzie jak ma na imię, wiedział, że jest ładna, ale nie chciał o niej myśleć w sposób intymny, w sposób, który mógłby jej zagrozić.
Nie mógłby spędzić wieczności w przekonaniu, że przyczynił się do śmierci tak cudnej istoty jaką była Clarie.
Kiedy tylko opuścił ostatnie osiedle puścił się pędem w kierunku dziczy, z której już mógł usłyszeć pohukiwania sowy, krakanie wron i wycie wilków.
Zayn nie spodziewał się, ba nawet nie miał nadziei, że będzie sam z tych dziwaków, zmienionych przez naturę. Sądził, że kiedyś spotka tutaj bratnią duszę, albo wroga, jakim jest przykładowo wilkołak.
On sam nie wiedział czemu wilkołaki i wampiry od dawna się nienawidzą, ale taka była już kolej rzeczy i nie mógł z nimi dyskutować.
Zatrzymał się po chwili tuż przed ścianą lasu, rozejrzał się i wpadł pomiędzy drzewa, rozglądając się w ciemności.
Pierwszą ofiarą Malika została młoda sarna, która zaplątała się w krzewy tuż obok wielkiego dębu na lewo od miejsca, w którym brunet wszedł do lasu. Pożywił się na niej i zdechłe zwierzę odrzucił w bok. Otarł usta z krwi zwierzaka i poszedł dalej, kierowany węchem.
Po dziesięciu minutach bezowocnej wędrówki po zalesionym terenie chłopak wyszedł na polanę, która była przysłonięta tylko przez jedno, wielkie drzewo rosnące na samym środku.
Koło drzewa czaiła się jakaś postać, ale chłopak jej nie zobaczył. Podszedł do kryjówki tajemniczego osobnika, wciąż rozglądając się i nic by nie zauważył, gdyby nie trzask gałęzi.
Odwrócił się szybko w kierunku źródła dźwięku, a jedyne co zobaczył to para czerwonych ślepi i pazury, przecinające materiał jego koszuli na torsie, delikatnie znacząc skórę.
Malik zawył, a po chwili również zasyczał czując wysuwające się kły, wyrastające pazury i ciemniejące oczy. Pochylił się i zasyczał znów, ukazując przy tym białe zęby i dwa wystające kły, a jego przeciwnik odpowiedział wyciem. Brunet nie wiedział co się dzieje, stanął jak wryty obserwując odbiegającą postać. Jego przeciwnik odbiegł na czworakach, jakby na czterech łapach i Zayn wiedział, że nie jest jedynym zmienionym człowiekiem.
Żałował, że nie zdołał zadrasnąć skóry tego wilka, gdyż prawdopodobnie to był wilk i zapewne wiedziałby kim on jest.
Teraz pozostało mu tylko czekać, aż rany na torsie zagoją się.
Clarie tą noc spędziła siedząc w oknie i patrząc na gwiazdy, jakby szukając w nich odpowiedzi na różne nurtujące ją pytania.
Dlaczego tamten chłopak siedzi w jej umyśle i dlaczego nie może się od niego odpędzić? Czy on serio tak bardzo na nią działa?
Brunetka odstawiła kubek z gorącą herbatą na stolik, który stał obok i wzięła jedną z miejscowych gazet, w której na głównej stronie wielkimi literami został napisany artykuł o zabójstwach w okolicy.
Londyn był spokojny, gdy Clarie była mała, a od pewnego czasu zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Jeszcze kiedy jej mama nie pracowała na prawie wszystkie zmiany bywało dobrze, ale z czasem zaczęło się to psuć.
Dziewczyna teraz całymi dniami siedziała w domu tylko w towarzystwie swojego psa, który i tak częściej spał, niż się z nią bawił. Dlatego tak bardzo lubiła towarzystwo Faith. Lubiła z nią rozmawiać na temat chłopaków, a nawet obgadywać jakieś dziewczyny ze szkoły. Lubiła wszystko co związane z jej przyjaciółką.
Zaczytana w artykuł nie zwróciła nawet najmniejszej uwagi na coś przelatujące po jej trawniku. Osobnik przystanął na chwilę, czerwonymi ślepiami popatrzył na brunetkę siedzącą w oknie i zniknął w żywopłocie.
Następnego dnia w szkole wiele się nie zmieniło. Finn siedział jak zawsze z kolegami, Faith i Clarie rozmawiały ze sobą, a Zayn siedział na uboczu, przysłuchując się wszystkim. Kiedy dzwonek obwieścił, że pora wstać i wejść do sali, Mulat przepuścił wszystkich w drzwiach i sam udał się do pierwszej ławki, która jako jedyna była wolna.
Clarie nie bardzo spodobało się to, gdyż jego wysoka czupryna zasłaniała jej Finna, siedzącego w pierwszym rzędzie od okna, blisko Malika. Brunetka siedząca po drugiej stronie sali, w trzecim rzędzie miała trudności z obserwacją obiektu swoich westchnień.
Zayn tylko siedział i wpatrywał się w tablicę, co jakiś czas poprawiając skórzaną kurtkę, którą postanowił dzisiaj założyć. Jako pierwszy oficjalny dzień w szkole, chciał pokazać, że nie jest mięczakiem i chciał także pobić się z O’Neilem ale raczej to mu nie wyjdzie.
Założył ręce na torsie i przekrzywił głowę w bok, jeszcze bardziej zasłaniając brunetce jej ukochanego. Dziewczyna zmarszczyła nos i zaczęła burczeć pod nosem kilka przekleństw skierowanych do Mulata, a ten gdy tylko je usłyszał zesztywniał i usiadł prosto jak struna.
Clarie zamrugała kilkakrotnie, ale po chwili odwróciła wzrok w kierunku wchodzącego profesora.
Pan Tristan miał na oko może trzydzieści, czterdzieści lat. Włosy zaczynały mu już lekko siwieć, ale to mu nie przeszkadzało. Jego wielkie, szare oczy zawsze kryły się za okularami. Był bardzo miły jeśli chodziło o swoich podopiecznych, a to właśnie on był wychowawcą klasy Clarie.
- Witam wszystkich – mruknął wykładowca, odkładając swoją torbę na krzesło. – Mamy od dzisiaj nowego ucznia w klasie – oparł dłonie na blacie biurka i skinął głową na pierwszą ławkę, w której (teraz już lekko wyluzowany) siedział nie kto inny jak Zayn Malik. – Może nam się przedstawisz?
Chłopak westchnął i uderzył dłońmi o swoje uda, powoli wygramolił się z krzesełka, omijając z gracją ławkę i stanął obok biurka pana Tristana z założonymi rękami.
Tylko teraz co ma im powiedzieć?
Około dwudziestu par oczu wpatrywało się teraz w niego jak w obrazek, a on jedyne co mógł im powiedzieć, to było jego imię. Co z tego, że wyglądał na dwudziestolatka jak miał prawie czterysta lat. Co im powie? Znam historię całej Anglii począwszy od siedemnastego wieku? To mogłoby przejść, ale byłby uważany za kujona, co przysporzyłoby mu jeszcze większej nienawiści O’Neila.
Chłopak wziął głęboki oddech i przymknął na chwilę oczy, zaciskając palce na swoich ramionach.
- Jestem Zayn, mam umm… dwadzieścia lat – podrapał się po karku, rozglądając po pomieszczeniu, aż jego wzrok spoczął na brunetce, która mu się spodobała. – Pochodzę z małej miejscowości Bradford.
- Bradford? – pan Tristan popatrzył na niego, zdejmując swoje okulary. – Serio Bradford?
Zayn lekko skinął głową, odwracając ją w stronę swojego wychowawcy.
- Bradford nie istnieje od dziewiętnastego wieku, wtedy zniszczył je pożar. Nic nie zostało i nikt nie chciał odbudować tego miasteczka.
Mulat zamarł z szeroko otwartymi oczami. Cała klasa wpatrywała się w niego jak w dziwaka, a on tylko stał i patrzył jak cała jego praca kończy się, jak całe jego marne życie rozpada się w ułamek sekundy.
- Jestem z Francji, znaczy. Moi rodzice są z Anglii, ale przenieśliśmy się do Francji, kiedy miałem pół roku. Tam też jest mało znana miejscowość o nazwie Bradford – ostatnie słowo Zayn wypowiedział z francuskim akcentem, którego idealnie nauczył się w przeciągu stu lat, kiedy to żył w Paryżu.
Pan Tristan pokiwał jedynie głową i założył okulary na nos, a chłopak znów odwrócił głowę w kierunku brunetki, która teraz siedziała zapatrzona w O’Neila.
Mulat westchnął cicho i skończył swój krótki życiorys mówiąc ciche „jestem sam” i usiadł na swoim poprzednim miejscu, od razu schylając głowę do poziomu ławki, aby Clarie mogła mieć lepszy widok.

___________________
Witam.
Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba.
Liczę na komentarze.
To serio motywuje... 

Jeśli chodzi o pytania z komentarzy pod ostatnim rozdziałem:
#1 "Co on jej zrobił?"
Otóż: Zayn pożywił się (napił się odrobiny krwi) na Clarie i wymazał jej z pamięci wspomnienia o tym zdarzeniu (czyli część z oczami) aby nie wiedziała, że jest wampirem.

To chyba tyle.
 Kolejny rozdział w sobotę 6 września.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Wasza @hellomyzazza x 

3 komentarze:

  1. cudowny rozdział! *O*
    czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Już się bałam, że ta go ugryzie :O xD
    Zen aka szłodziak, hihihi ^^
    Jus nie kofciam Faith, przez ciebie, bo domyślam, się, że to Faith xD ;-;-;-;
    Clarie zostaw Finna, idź do Zaina lel xd
    Finn, nie tykaj więcej Zejna, bo ci jebnę, kapewu? XD
    Dobra, nie mam więcej pomysłów, rozdział jest chidaoshfildhkfhdaiofhnkodjfklhkldhfklhjfkld ♥
    No tooooo... Bajuuu, aj loff ju :*

    OdpowiedzUsuń
  3. czekam i czekam i czekam i ech *.*

    OdpowiedzUsuń