Clarie
razem ze swoją przyjaciółką Faith jak zawsze w porze lunchu siedziały i
rozmawiały o wszystkim. Od dłuższego czasu ich jedynym tematem był Finn, czyli
obiekt westchnień brunetki, ale dzisiaj ich rozmowy zeszły na inny temat.
Zayn.
Ten „nowy” plątał się w ich głowach i one nie mogły nic z tym zrobić. Chłopak
wsiąkł do ich umysłu tak nagle i pochłonął cały czas i wyobraźnię naszych
przyjaciółek.
-
Jest jakiś dziwny – stwierdziła Faith, oblizując łyżeczkę, którą przed chwilą
mieszała swoją czarną kawę.
Clarie
jedynie uniosła brew i rozejrzała się, patrząc czy aby nie ma obok chłopaka o
którym tak debatują.
-
Co masz na myśli, mówiąc „dziwny”? – brunetka skrzyżowała ręce na wysokości
piersi i uniosła obie brwi, przechylając delikatnie głowę na bok.
Blondynka
tylko machnęła ręką i napiła się kawy.
-
Chodzi o to, że… nie jest taki jak każdy w tej szkole. On ma coś, co przyciąga,
ale każdego sam odpycha. Widziałaś go wczoraj wieczorem, tak?
Clarie
zmarszczyła brwi tak, że pomiędzy nimi utworzyła się mała zmarszczka i powoli
pokiwała głową. Jej przyjaciółka pstryknęła palcami i postukała paznokciami o
blat stolika, przy którym siedziały.
-
Właśnie. O to mi chodzi. Byłaś pijana, albo udawałaś, nie wiem, nie wnikam,
każdy, powtarzam, każdy chłopak zaciągnąłby cię w krzaki i zgwałcił, albo
zabawił, bo jesteś w tym momencie łatwa, a on? Odszedł i nawet nie popatrzył na
ciebie.
-
Ładnie pachnie – mruknęła brunetka, patrząc na chmury, które pojawiły się nad
budynkiem szkolnym.
-
Co? – Faith uniosła lekko brew, odstawiając kubek z którego wylało się kilka
kropel kawy.
-
Ładnie pachnie – powtórzyła Clarie, wzruszając ramionami. – Ma bardzo mocne
perfumy. Jakby mięta, róża. Róża i mężczyzna to nie pasuje, ale u niego to jest
takie, wow – zaśmiała się z własnego doboru słów i przygryzła koniuszek
paznokcia, wpatrując się w postać wychodzącą na dziedziniec, na którym
siedziały.
Brunetka
westchnęła z zachwytu patrząc jak Finn z tacą pełną smakołyków idzie w kierunku
stolika za nimi. Czarne rurki, biała koszulka i zwykła, dżinsowa kurtka, włosy
postawione na żel, lekki zarost i błysk w karmelowych oczach. Finn O’Neil nie
wyróżniał się niczym, spośród innych chłopaków w szkole, ale on nie był zwykły.
Każda dziewczyna mogła być jego, lecz on wiedział coś, czego inne nie
wiedziały. Teraz chciał zdobyć Clarie, aby dopiec „nowemu”. Niby to nic złego,
ale jego plany nie kończyły się tylko na Zaynie Maliku. Finn chciał dopiec
wszystkim „dziwakom” z rasy Malika. Finn nienawidził wampirów odkąd tylko
usłyszał o ich istnieniu. To instynkt który posiadł w swoim domu, od swojego
dziadka, przepojonego nienawiścią do krwiopijców. Finn obiecał sobie, że każdy
wampir zostanie zgładzony, albo wypędzony z Londynu, ale coś poszło nie tak i
zamiast zwalczać nieśmiertelnych, oni sami płyną do stolicy Wielkiej Brytanii.
Finn
w ostatnim momencie zmienił ścieżkę, którą szedł tak, że teraz kroczył prosto
do stolika przy którym siedział Zayn. Chłopak bawił się suwakiem swojej kurtki,
nawet nie ruszył jedzenia, które leżało na jego tacy. Wampir nie lubił
ziemniaków, mięsa które nie przypominało mięsa i jakiejś papki, która miała być
sałatką. Westchnął cicho, dłubiąc widelcem w papce, znalazł w niej coś
przypominającego cebulę, powąchał i skrzywił się, odkładając znalezisko na
krawędź talerza.
-
Jak tam? – zagadał Finn ze swoim najbardziej sztucznym uśmiechem, numer 26.
Zayn
zmarszczył brwi, próbując wejść w umysł chłopaka, ale napotkał barierę, której
nigdy wcześniej nie widział. Nie mógł czytać w myślach Finna O’Neila, choćby
nawet nie wiem jak chciał, nie mógł przebić się do podświadomości chłopaka.
-
Chyba dobrze – wzruszył lekko ramionami, robiąc miejsce chłopakowi.
Gość
skinął lekko głową i usiadł na miejscu zrobionym przez Malika. Niby to od
niechcenia spojrzał na jego pełną tacę i skrzywił się lekko.
-
Czemu nie jesz? – uniósł brew, wskazując swoim widelcem na nietknięte jedzenie
Mulata.
Chłopak
znów westchnął i potarł policzki.
-
Nie lubię takiego mięsa – odparł, trącając widelcem swój kotlet, który tylko
wyglądał na kotlet.
-
Wiesz. Możesz iść do kucharek, one dadzą ci stek. Taki krwisty – chłopak powoli
oblizał swoje malinowe wargi, a na wzmiankę o krwi wampir spiął się i powoli
pokiwał głową.
Finn
uśmiechnął się pod nosem, teraz miał pewność, że Zayn jest jednym z Nich.
-
Musisz iść do tego budynku przed nami, wchodzisz na świetlice, potem drewniane
drzwi na lewo i jesteś w kuchni.
Mulat
pokiwał głową, wstał szybko i potknął o wystawioną nogę O’Neila tak, że wpadł
na tacę Clarie.
Dziewczyna
zasłoniła się torbą, a gdy jedzenie nie ubrudziło jej ubrania i twarzy,
odsunęła torbę i popatrzyła na leżącego w jej lunchu chłopaka. Czarne włosy
były lekko umazane w sosie, całe policzki były czerwone od rumieńców, które
ozdobiły twarz Malika, a wielkie, brązowe oczy błyszczały wpatrując się w twarz
dziewczyny. Ta jedynie wzięła serwetkę i otarła brwi chłopaka.
-
Przepraszam – mruknął zażenowany chłopak i szybko wstał, popędził do budynku
jak tylko najszybciej mógł w pobliżu ludzi.
-
Idź za nim – zaśmiała się Faith, patrząc jak Clarie odprowadza Malika wzrokiem.
– Nic ci nie zrobi, jest przerażony, no idź.
Brunetka
skinęła głową, wzięła pozostałości swojego jedzenia i wyrzuciła do pobliskiego
kosza. Odstawiła tacę na miejsce i ruszyła za chłopakiem.
Zayn
wszedł do świetlicy, znalazł odpowiednie drzwi o których mówił Finn i wszedł do
środka nawet nie pukając.
Przy
zlewie stała jedna tęga kobieta, myjąc naczynia, podśpiewywała cicho jakąś
melodię, którą Zayn rozpoznał, jako weselną pieść z dziewiętnastego wieku.
Oczywiście to mógł być przypadek, stare pieśni są znane w naszym wieku. Przy
kuchence krzątały się dwie inne kucharki, wszystkie tęgie, w białych fartuchach
i siatkach na głowie.
Jedna
z nich podniosła głowę i popatrzyła na chłopaka, zaciągając się powietrzem.
-
Nieśmiertelny – sapnęła, a jej koleżanki odwróciły głowy w kierunku gościa.
Zayn
zacisnął zęby, wtulając się w ścianę przy której stał.
-
Wampir – dołożyła kolejna, przechylając głowę na bok.
-
Czekałyśmy na ciebie, tak długo – zaskrzeczała ostatnia, która kucnęła i
odchyliła głowę.
Z
kobiety wyszła zmora, przypominająca jakby sam szkielet, owleczony szarą mazią.
Jej oczy zajmowały pół twarzy, błyszczały oślepiającym czerwonym blaskiem, usta
zajmowały zaś prawie całą brodę, a kiedy je otworzyła ukazały się trzy rzędy zębów
i język, wyglądający jak język jaszczurki.
-
Czekałyśmy, panie Malik, czekałyśmy – zaskrzeczały wszystkie kucharki, a Zayn
zacisnął palce na ścianie, próbując jakoś ukryć swój strach.
Słyszał
o tych stworach, ale nigdy nie myślał, że one istnieją, sądził, że to zabobony,
aby nastraszyć wampiry, a teraz? A teraz stoi przed trzema osobnikami tej rasy
i nie wie co ma robić.
-
Zginiesz marnie, zginiesz – wszystkie stwory na raz otworzyły usta , a jedyne
co Zayn mógł zrobić to wybiec z kuchni.
Pech
chciał, że znów wpadł na Clarie. Złapał ją w połowie jej drogi na podłogę i
mogło się zdawać, że oboje zamarli wpatrując się tylko w swoje oczy. Trzask
dobiegający z kuchni pociągnął Zayna na ziemię. Złapał dziewczynę za dłoń i
pociągnął ją za blat, na którym zazwyczaj leżało jedzenie, które uczniowie
mogli zabrać.
-
Co my… - dziewczyna nie dokończyła zdania, gdyż Malik zastawił jej usta dłonią.
-
Chowamy się, cicho.
Brunetka
skinęła głową i przez małą szparkę w blacie obserwowała całe pomieszczenie. Po
chwili jedna z poczwar wyszła z kuchni i rozejrzała się, pociągając nosem.
Clarie
otworzyła szeroko oczy, usiadła bliżej chłopaka i wtuliła się w jego chłodne
ciało, które po chwili zaczęło się ogrzewać, jak kaloryfer. Chłopak zdjął
kurtkę i rzucił ją na środek pomieszczenia. Poczwara zawyła i wraz z
koleżankami podbiegła do odzieży chłopaka, ten natomiast wziął dziewczynę na
ręce i szybko wybiegł ze świetlicy. Jeden potwór zobaczył jak przemyka pomiędzy
stolikami, otworzył więc swoją paszczę i krzyknął. Zayn zacisnął dłonie na
uszach Clarie i szybko przebiegł przez sieć korytarzy, na samo poddasze
budynku. W prawdopodobnie magazynie, posadził dziewczynę na jednym z pudełek i
usiadł obok, przecierając twarz.
-
C-co to b-było? – wydukała brunetka, zerkając na chłopaka.
-
Prodosie* – mruknął chłopak, trąc czoło.
-
Czyli? – dziewczyna uniosła brew, poprawiając włosy.
-
Widziałaś kiedyś obraz „Krzyk”?
-
Tak, mamy to w podręczniku, a co?
-
To jest właśnie prodosia podczas pisku. Dziwne, że malarz nie zmarł gdy to
malował, może miał jakąś technikę, może ktoś mu to opowiedział i on to tylko
namalował, ale to jest potwór, który może zabić swoim piskiem, albo krzykiem.
Dlatego zatykałem ci uszy.
- A
ty? – dziewczyna dotknęła delikatnie jego ramienia, przez co chłopak westchnął
i przeczesał włosy.
-
Ze mną jest inaczej, powiem tylko, że mój słuch jest znacznie lepszy od
twojego, ja mogę umrzeć szybciej od ciebie.
-
Więc dlaczego nie zatykałeś uszu? – zmarszczyła brwi, mało rozumiejąc z
wypowiedzi bruneta.
On
jedynie popatrzył na nią, dotknął opuszkami chłodnych palców jej twarz,
przejechał palcami po jej brwiach, powiekach, małej zmarszczce pomiędzy
brwiami, po nosie, ustach i szczęce.
-
Clarie. Chciałbym ci powiedzieć, czemu tak jest, ale… nie umiem ci tego
wytłumaczyć, przynajmniej nie teraz. Powiem tylko, że nie powinnaś się ze mną
zadawać, bo twoje życie jest w niebezpieczeństwie, tak samo jak teraz. Chronię
ludzi, którzy są dobrzy, którzy powinni żyć, dlatego zatykałem twoje uszy,
dlatego uciekłem wczoraj gdy chciałaś iść ze mną na spacer. Zrozum to, nie
jestem chłopakiem, który jest bezpieczny.
-
Nic nie rozumiem – dziewczyna pokręciła głową, marszcząc lekko brwi.
Zayn
uniósł kąciki ust, złapał jej twarz w dłonie i musnął jej usta, zaciskając
oczy. Wszystkie wspomnienia Clarie o potworach, o biegu, o tym co powiedział
przelały się z głowy dziewczyny do jej ust, a następnie do ust chłopaka. W jej
umyśle zostało tylko ostatnie zdanie, które wypowiedział chłopak.
Zrozum
to, nie jestem chłopakiem, który jest bezpieczny.
Zayn
wstał i wyszedł z magazynu, lekko zasmucony. Wiedział, że ten pocałunek się nie
liczy, musiał wyczyścić jej pamięć, a chciał to zrobić akurat w ten sposób.
Wiedział, że ona go nie będzie pamiętać, że nie będzie pamiętać niczego, tylko
to jak wpadł do jej jedzenia.
____
*potwór
wymyślony przeze mnie, wraz z pomocą mojej przyjaciółki
Prodosia
jako potwór może zabić każdego swoim piskiem, zazwyczaj przybiera postacie
zwykłych ludzi, aby polować na swoich wrogów – wampiry.
__________________________________
Witam!
Długo mnie nie było, przepraszam, ale nie było weny, oops.
Bywa. Heł heł heł.
Ale teraz jestem i mam nadzieję, że Wam się to podoba!
First kiss Zarie (??) wymyślcie im nazwę, kurna XD
I kilka potworków hihi.
Nie wiem kiedy będzie kolejny rozdział, dlatego nic nie obiecuję, prawda.
Mam wielką nadzieję, że tutaj dobijemy chociaż do 10 komentarzy... napracowałam się troszkę, chcę aby Wam się podobało...
No cóż. Życzę miłego weekendu, chociaż nie wiem czy chodzenie po cmentarzach jest przyjemne...
Wasza Iza aka @hejkamalik x
świetne x
OdpowiedzUsuńo boże, jakie cudowne 😭
OdpowiedzUsuńposikałam sie chyba z 10 razy, płacze bo jezu.. omg, nie wiem nawet co powiedzieć hah. czekam na kolejny.. hdbdjhdkdbkd 💖
@coffeezayne
Jezu, dosłownie pochłonęłam ten rozdział. Shippuję ich tak bardzo (Zarie ewentualnie Clayn, jeszcze nie sprecyzowałam nazwy haha). I super sprawa z tymi "Prodosiami", że sama wymyśliłaś jakiegoś potwora. Czekam na kolejny rozdział, informuj mnie na: http://lyssa-is-demented.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńTłumacz Google się przydał cnie XD
OdpowiedzUsuńZajanek jest taki fjdbgioshdfioghsdioghiosfd cnie? *0*
Mogę zabić Finna? *le ładnie prosi, robiąc oczka Puszka ze Shreka*
Zen i Clarie są tacy >>>>>>>>>>>>
ilyyyyy ♥
Doczekałam się mojego wampira ;) Również ich shippuję Zarie (według mnie;])
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział, informuj jakbyś mogła :*
@natalia13_1D
świetne! kocham to ff! ♥
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie >> http://thisisnotpossiblebaby.blogspot.com/
super rozdział, zapraszamy do nas
OdpowiedzUsuńhttp://not-looking-for-anoher-mistake.blogspot.com/
WOW.. O.O :) :*
OdpowiedzUsuńWampirek ♥
Cudowny i genialny rozdział ^^
Czekam na next. :)
Zapraszam też do mnie jeśli masz ochotę na fanfiction i prolog, który się pojawił.
no-selection-1d-fanfiction.blogspot.com
DZIĘKUJĘ ☺