sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział 4 "Stare znajomości"

Nikogo chyba nie powinno dziwić, że po spotkaniu z prodosiami Zayn i Clarie unikali się. Clarie nie tyle go unikała co nie zauważała, gdyż Malik skutecznie maskował się w ich szkole. Raz uciekł przed nią przez cały korytarz, ludzie poczuli jednak tylko słaby powiew wiatru. Innym razem, w bibliotece schował się pod stół i znieruchomiał, a nawet bibliotekarka nie wiedziała, że tam siedzi.
Clarie zaś nie zwracała uwagi na nic innego jak tylko Finn O’Neil, który ostatnio dość często przysiadał się do brunetki i rozmawiał z nią, czasami nawet flirtując. Dla chłopaka była to oczywiście zabawa i sposób na dokuczenie nowemu uczniowi, a dla dziewczyny było to spełnienie najskrytszych marzeń.
Po tygodniu cała szkoła huczała, że O’Neil i Jackster są parą. Oczywiście Faith pierwsza to rozgłosiła, gdy tylko dowiedziała się od swojej przyjaciółki, że ta dwójka dokonała symbolicznego pocałunku, który nie można nazwać pocałunkiem, on po prostu odprowadził ją do domu i na koniec dał buziaka, jednak obie dziewczyny nazbyt to wszystko ukoloryzowały i w taki sposób szkoła poznała nową „parę”, którą nazwaną Cinn. Od połączenia imion Clarie i Finn.
Kto najbardziej przeżył wieść o nowej parze? Oczywiście chłopak, który siedział ciągle w kącie i patrzył tylko na innych spod długiej grzywki, którą specjalnie zostawiał na czole, aby zasłaniała jego oczy.
Zayn chyba najbardziej przejął się tą wiadomością, nie umiał sobie z tym poradzić, bo jakim cudem mógł stracić kontrolę nad tą dziewczyną? Przecież to tylko dwa tygodnie… a jednak o dwa tygodnie za długo.
Zawsze gdy widział Cinn idących za rękę przez korytarz zaciskał oczy i szedł po ścianie przed siebie, aby tylko na nich nie patrzeć. Finn na ten widok uśmiechał się pod nosem i specjalnie przyciągał do siebie Clarie, aby dopiec Malikowi.
Zayn błądził po korytarzach przez pół tygodnia, aż nadeszła wieść, że przychodzi kolejna nowa osoba. Podobno to blondynka, która przeprowadziła się do Londynu dzień po Maliku. Niby nic nadzwyczajnego, przecież blondynek jest masę i każda może przeprowadzić się do stolicy Wielkiej Brytanii.
Można powiedzieć, że chłopak zbytnio nie przejął się tą informacją, do czasu.
Kiedy Zayn w Dziesiątym Dniu Cinn szedł do szkoły jak zwykle po drodze kopiąc każdy kamyk przed drzwiami wejściowymi już stała Clarie, Faith i jeszcze jedna dziewczyna, prawdopodobnie ta nowa. Ta Nowa miała na sobie zwiewną sukienkę, która sięgała jej do połowy uda, miała odcień lekko kremowy, a tkanina była ozdobiona letnimi kwiatami. Włosy upięła w kok, który rozwalał się, co prawdopodobnie było zaplanowane przez jego twórczynię, we włosy miała wetknięte kilka kwiatów. Wyglądała jak hipiska, która urwała się z jednego z filmów z lat siedemdziesiątych.
Dziewczyna zaśmiała się z jakiegoś dennego żartu Faith, na co ta rozpromieniła się i szturchnęła Clarie ramieniem.
- Clarie widzisz! – zaśmiała się blondynka, wskazując na drugą blondynkę przed sobą. – Airis jest najlepsza! Śmieje się z moich żartów!
Zayn rozszerzył swoje złote oczy, gdy do jego uszu doleciało to imię.
Airis.
Airis.
Wróciła.
Jest tutaj.
Obok Clarie.
Zayn mało myśląc podszedł do dziewczyn, złapał brunetkę za ramię i wciągnął do szkoły, przypierając skutecznie do jednej z pobliskich ścian.
Dziewczyna popatrzyła na niego z lekko uniesioną brwią i przechyliła głowę w bok, patrząc na jego oczy, które teraz miały barwę zbliżoną do węgla, źrenice prawie się nie wyróżniały.
- Czym ty jesteś? – szepnęła, dotykając niepewnie jego policzka.
- Ona nie jest bezpieczna – wycedził w odpowiedzi wampir, zaciskając swoje zęby, aby nie przerodziły się w kły.
- Kto? – brunetka uniosła brew, patrząc jak chłopak walczy z samym sobą.
- Ona! – warknął i zostawił zdezorientowaną dziewczynę, by uciec jak najdalej od niej.
Airis wiedziała co robi. Teraz tylko rozmawiała z Faith jak dobra przyjaciółka, gdy myślami sterowała uczucia i zachowanie Mulata. Chłopak miał zaciągnąć Clarie do szkoły, miał przemienić się na jej oczach, ale nie miał uciekać jak najdalej.
Airis przeliczyła się myśląc, że da radę go znów omamić. Przez czas od ich ostatniego spotkania oko w oko brunet wykształcił doskonale swoją siłę woli, teraz czary wiedźmy nie mają na niego wielkiego wpływu, nie kontrolują go całego.
Gdy rozbrzmiał dzwonek dziewczęta weszły do szkoły roześmiane, ciągle plotkując o trendach w modzie i najbliższym balu, na który Clarie ma zaprosić Finn’a, a Airis chce zaprosić Zayna.

Mulat opłukał twarz wodą, co z tego, że robił to chyba dziesiąty raz, w kółko od godziny. Siedział pod prysznicem w samych bokserkach już od godziny, co chwilę wylewając strumień lodowatej wody na swoją twarz.
Lód na niego nie działał, woda zbytnio też, ale co mógł zrobić lepszego w tym momencie? Clarie była na randce z Finnem, tego się dowiedział podsłuchując w porze lunchu jej przyjaciółkę. Brunetka miała założyć czarną sukienkę z wielkim dekoltem aby O’Neil na nią poleciał i zrobili TO w jego domu.
Mulat wrzasnął i znów nakierował strumień lodowatej wody na swoją twarz. Po chwili odłożył słuchawkę prysznicową i oparł tył głowy o chłodne płytki, którymi była wyłożona ściana za nim. Pokręcił lekko głową, przyciągając kolana do swojej klatki piersiowej, oparł na kolanie czoło, a woda spływała po jego udach i łydkach, mocząc jego stopy oraz bokserki, które i tak już doszczętnie przemokły.
Zayn wiedział, że jest najgorszym chłopakiem jaki może istnieć na ziemi, wiedział, że Jackster nigdy go nie polubi, nie pokocha, nie zobaczy go tak jak chciałby, żeby go widziała. Jedyne co może zrobić w tej chwili wampir to siedzieć pod prysznicem i użalać się nad sobą.
Pojedyncza łza spłynęła po ciepłym policzku chłopaka, on otarł ją szybko kciukiem i zagryzł wargę, aby nie rozpłakać się, jednak niewiele to dało, gdyż po chwili całe pomieszczenie rozbrzmiało niespotykanym szlochem chłopaka.
- I czemu ryczysz? Niczego nie nauczyłeś się przez tyle lat? – chłopak uniósł wzrok i popatrzył na postać stojącą w drzwiach. – Jesteś tak samo głupi jak wcześniej. Przecież teraz wyświadczę ci przysługę. Skoro ta mała ciebie nie chce, to może lepiej jakby, hm… umarła? – Airis uniosła brwi, przejeżdżając koniuszkiem języka po swoich odsłoniętych kłach.
- Nie dotkniesz jej – syknął Malik, zaciskając palce na swoich udach. – Nie poślesz jej do piachu jak inne. Nie pozwolę ci na to, słyszysz?
Blondynka jedynie prychnęła i w mgnieniu oka stała obok niego w kabinie prysznicowej, wbijając paznokcie w kości policzkowe bruneta. Uniosła jego głowę i pokręciła powoli swoją, przyciskając go do ściany.
- Jeszcze niczego się nie nauczyłeś? Ze mną się nie zadziera, a ty jesteś mój – uniosła brew, patrząc na niego z lekkim uśmiechem. – Zmieniłeś się – oznajmiła, wolną dłonią błądząc po licznych tatuażach zdobiących ciało chłopaka. – Ale mnie się to podoba. Wyróżniasz się. Kręci mnie odmienność, dobrze wiesz.
- Byłem twój, aż mnie zamieniłaś – wrzasnął chłopak, przez co blondynka jedynie mocniej wbiła paznokcie w jego twarz.
- Nie krzycz na mnie, dobrze wiesz, że to dla ciebie się źle skończy – wycedziła blisko jego twarzy. – Mam plan, Malik. Teraz my będziemy parą, rozumiesz? Clarie i Finn będą mieli konkurencje w szkole i tą konkurencją będziemy my. Para wampirów, która może ich zabić z zimną krwią – blondynka zaśmiała się, powoli opuszczając chłopaka na kolana. – Zostawię dziewczynę w spokoju, do balu. Jeśli do balu ją w sobie rozkochasz będziecie wolni. Jeśli zaprosi ciebie na bal, ocalę was, bo jeszcze mam serce i widzę ile dla ciebie znaczy. Jeśli jednak wybierze O’Neila… zrani cię. A zraniony wampir jest bez pożytku dla naszej rasy. Na uwiedzenie Clarie masz czas do ostatecznego terminu zaproszeń na bal. Pamiętaj, gdy wybierze O’Neila, ona umiera, a ty jesteś mój, jasne?
Brunet nieznacznie pokiwał głową, wpatrując się szeroko otwartymi oczami w blondynkę przed nim.
- Daję wam ten czas. Pamiętaj. Ostateczny termin zaproszeń na bal. Jeśli nie pójdzie z tobą, umiera. Jeśli pójdzie z tobą… daję ci wolność. Masz mało czasu, Zayn.
Blondynka powoli wyszła z kabiny, poprawiając przy tym czarną suknię w którą była ubrana. Malik złapał swoje policzki w dłonie i potarł je intensywnie, aby przestały lekko piec. Po chwili uśmiechnął się delikatnie i popatrzył na oddalającą się dziewczynę.
- Dziękuję – wyszeptał, a dziewczyna nieznacznie się uśmiechnęła.
- Nie dziękuj, tylko działaj – odparła, zerkając na Mulata przez ramię.
Ten skinął głową i wstał, poprawiając ciężkie bokserki, które miał na sobie.
- I tak dziękuję, Airis.
Airis jedynie skinęła głową, uniosła dumnie głowę i wyszła z łazienki, otwierając z zamachem i tak samo zamykając drzwi. Chłopak szybko wytarł swoje ciało, sprawdził czy oczy nie są nazbyt zapuchnięte od płaczu i odetchnął głęboko, uśmiechając się do swojego odbicia.
Ma on niewiele czasu, ale jednak warto próbować, aby spełnić swoje marzenie. Zayn nie odpuści. Nie teraz, kiedy ma szansę uchronić Clarie. 

____________________________
Hej.
Chciałam Was serdecznie zaprosić na moje nowe opowiadanie, które planuję pisać w tym roku. Jest to "Toxic - Harry Styles", które będzie publikowane wyłącznie na Wattpadzie.
Jeśli chcecie to tutaj jest link.
Jak na razie zbieram czytelników, nie zapomnę też o innych opowiadaniach, więc bez obaw.
Zapraszam również i zachęcam do używania tagu #GoldPL.

To tyle mogę Wam powiedzieć teraz. 

Wasza Iza aka @DameJavaad x 

środa, 5 listopada 2014

Zwiastun

Hello.
Piszę do Was o tej porze, gdyż jestem chora i siedzę w domu, haha, szkoda.
Jutro, lub w piątek dodam kolejny rozdział, a dzisiaj przychodzę do Was ze zwiastunem, który skończyłam przed chwilą.
Mnie się on nie podoba, ale to już czytelnicy ocenią. 
Jeśli macie jakieś pytania, możecie je śmiało zadawać. 
Zwiastun pojawi się też na odpowiedniej stronie, którą znajdziecie wraz z innymi stronami.


Liczę na szczere opinie! 

Iza aka @hejkamalik x 

sobota, 1 listopada 2014

Rozdział 3 "Piski i krzyki"

Clarie razem ze swoją przyjaciółką Faith jak zawsze w porze lunchu siedziały i rozmawiały o wszystkim. Od dłuższego czasu ich jedynym tematem był Finn, czyli obiekt westchnień brunetki, ale dzisiaj ich rozmowy zeszły na inny temat.
Zayn. Ten „nowy” plątał się w ich głowach i one nie mogły nic z tym zrobić. Chłopak wsiąkł do ich umysłu tak nagle i pochłonął cały czas i wyobraźnię naszych przyjaciółek.
- Jest jakiś dziwny – stwierdziła Faith, oblizując łyżeczkę, którą przed chwilą mieszała swoją czarną kawę.
Clarie jedynie uniosła brew i rozejrzała się, patrząc czy aby nie ma obok chłopaka o którym tak debatują.
- Co masz na myśli, mówiąc „dziwny”? – brunetka skrzyżowała ręce na wysokości piersi i uniosła obie brwi, przechylając delikatnie głowę na bok.
Blondynka tylko machnęła ręką i napiła się kawy.
- Chodzi o to, że… nie jest taki jak każdy w tej szkole. On ma coś, co przyciąga, ale każdego sam odpycha. Widziałaś go wczoraj wieczorem, tak?
Clarie zmarszczyła brwi tak, że pomiędzy nimi utworzyła się mała zmarszczka i powoli pokiwała głową. Jej przyjaciółka pstryknęła palcami i postukała paznokciami o blat stolika, przy którym siedziały.
- Właśnie. O to mi chodzi. Byłaś pijana, albo udawałaś, nie wiem, nie wnikam, każdy, powtarzam, każdy chłopak zaciągnąłby cię w krzaki i zgwałcił, albo zabawił, bo jesteś w tym momencie łatwa, a on? Odszedł i nawet nie popatrzył na ciebie.
- Ładnie pachnie – mruknęła brunetka, patrząc na chmury, które pojawiły się nad budynkiem szkolnym.
- Co? – Faith uniosła lekko brew, odstawiając kubek z którego wylało się kilka kropel kawy.
- Ładnie pachnie – powtórzyła Clarie, wzruszając ramionami. – Ma bardzo mocne perfumy. Jakby mięta, róża. Róża i mężczyzna to nie pasuje, ale u niego to jest takie, wow – zaśmiała się z własnego doboru słów i przygryzła koniuszek paznokcia, wpatrując się w postać wychodzącą na dziedziniec, na którym siedziały.
Brunetka westchnęła z zachwytu patrząc jak Finn z tacą pełną smakołyków idzie w kierunku stolika za nimi. Czarne rurki, biała koszulka i zwykła, dżinsowa kurtka, włosy postawione na żel, lekki zarost i błysk w karmelowych oczach. Finn O’Neil nie wyróżniał się niczym, spośród innych chłopaków w szkole, ale on nie był zwykły. Każda dziewczyna mogła być jego, lecz on wiedział coś, czego inne nie wiedziały. Teraz chciał zdobyć Clarie, aby dopiec „nowemu”. Niby to nic złego, ale jego plany nie kończyły się tylko na Zaynie Maliku. Finn chciał dopiec wszystkim „dziwakom” z rasy Malika. Finn nienawidził wampirów odkąd tylko usłyszał o ich istnieniu. To instynkt który posiadł w swoim domu, od swojego dziadka, przepojonego nienawiścią do krwiopijców. Finn obiecał sobie, że każdy wampir zostanie zgładzony, albo wypędzony z Londynu, ale coś poszło nie tak i zamiast zwalczać nieśmiertelnych, oni sami płyną do stolicy Wielkiej Brytanii.
Finn w ostatnim momencie zmienił ścieżkę, którą szedł tak, że teraz kroczył prosto do stolika przy którym siedział Zayn. Chłopak bawił się suwakiem swojej kurtki, nawet nie ruszył jedzenia, które leżało na jego tacy. Wampir nie lubił ziemniaków, mięsa które nie przypominało mięsa i jakiejś papki, która miała być sałatką. Westchnął cicho, dłubiąc widelcem w papce, znalazł w niej coś przypominającego cebulę, powąchał i skrzywił się, odkładając znalezisko na krawędź talerza.
- Jak tam? – zagadał Finn ze swoim najbardziej sztucznym uśmiechem, numer 26.
Zayn zmarszczył brwi, próbując wejść w umysł chłopaka, ale napotkał barierę, której nigdy wcześniej nie widział. Nie mógł czytać w myślach Finna O’Neila, choćby nawet nie wiem jak chciał, nie mógł przebić się do podświadomości chłopaka.
- Chyba dobrze – wzruszył lekko ramionami, robiąc miejsce chłopakowi.
Gość skinął lekko głową i usiadł na miejscu zrobionym przez Malika. Niby to od niechcenia spojrzał na jego pełną tacę i skrzywił się lekko.
- Czemu nie jesz? – uniósł brew, wskazując swoim widelcem na nietknięte jedzenie Mulata.
Chłopak znów westchnął i potarł policzki.
- Nie lubię takiego mięsa – odparł, trącając widelcem swój kotlet, który tylko wyglądał na kotlet.
- Wiesz. Możesz iść do kucharek, one dadzą ci stek. Taki krwisty – chłopak powoli oblizał swoje malinowe wargi, a na wzmiankę o krwi wampir spiął się i powoli pokiwał głową.
Finn uśmiechnął się pod nosem, teraz miał pewność, że Zayn jest jednym z Nich.
- Musisz iść do tego budynku przed nami, wchodzisz na świetlice, potem drewniane drzwi na lewo i jesteś w kuchni.
Mulat pokiwał głową, wstał szybko i potknął o wystawioną nogę O’Neila tak, że wpadł na tacę Clarie.
Dziewczyna zasłoniła się torbą, a gdy jedzenie nie ubrudziło jej ubrania i twarzy, odsunęła torbę i popatrzyła na leżącego w jej lunchu chłopaka. Czarne włosy były lekko umazane w sosie, całe policzki były czerwone od rumieńców, które ozdobiły twarz Malika, a wielkie, brązowe oczy błyszczały wpatrując się w twarz dziewczyny. Ta jedynie wzięła serwetkę i otarła brwi chłopaka.
- Przepraszam – mruknął zażenowany chłopak i szybko wstał, popędził do budynku jak tylko najszybciej mógł w pobliżu ludzi.
- Idź za nim – zaśmiała się Faith, patrząc jak Clarie odprowadza Malika wzrokiem. – Nic ci nie zrobi, jest przerażony, no idź.
Brunetka skinęła głową, wzięła pozostałości swojego jedzenia i wyrzuciła do pobliskiego kosza. Odstawiła tacę na miejsce i ruszyła za chłopakiem.
Zayn wszedł do świetlicy, znalazł odpowiednie drzwi o których mówił Finn i wszedł do środka nawet nie pukając.
Przy zlewie stała jedna tęga kobieta, myjąc naczynia, podśpiewywała cicho jakąś melodię, którą Zayn rozpoznał, jako weselną pieść z dziewiętnastego wieku. Oczywiście to mógł być przypadek, stare pieśni są znane w naszym wieku. Przy kuchence krzątały się dwie inne kucharki, wszystkie tęgie, w białych fartuchach i siatkach na głowie.
Jedna z nich podniosła głowę i popatrzyła na chłopaka, zaciągając się powietrzem.
- Nieśmiertelny – sapnęła, a jej koleżanki odwróciły głowy w kierunku gościa.
Zayn zacisnął zęby, wtulając się w ścianę przy której stał.
- Wampir – dołożyła kolejna, przechylając głowę na bok.
- Czekałyśmy na ciebie, tak długo – zaskrzeczała ostatnia, która kucnęła i odchyliła głowę.
Z kobiety wyszła zmora, przypominająca jakby sam szkielet, owleczony szarą mazią. Jej oczy zajmowały pół twarzy, błyszczały oślepiającym czerwonym blaskiem, usta zajmowały zaś prawie całą brodę, a kiedy je otworzyła ukazały się trzy rzędy zębów i język, wyglądający jak język jaszczurki.
- Czekałyśmy, panie Malik, czekałyśmy – zaskrzeczały wszystkie kucharki, a Zayn zacisnął palce na ścianie, próbując jakoś ukryć swój strach.
Słyszał o tych stworach, ale nigdy nie myślał, że one istnieją, sądził, że to zabobony, aby nastraszyć wampiry, a teraz? A teraz stoi przed trzema osobnikami tej rasy i nie wie co ma robić.
- Zginiesz marnie, zginiesz – wszystkie stwory na raz otworzyły usta , a jedyne co Zayn mógł zrobić to wybiec z kuchni.
Pech chciał, że znów wpadł na Clarie. Złapał ją w połowie jej drogi na podłogę i mogło się zdawać, że oboje zamarli wpatrując się tylko w swoje oczy. Trzask dobiegający z kuchni pociągnął Zayna na ziemię. Złapał dziewczynę za dłoń i pociągnął ją za blat, na którym zazwyczaj leżało jedzenie, które uczniowie mogli zabrać.
- Co my… - dziewczyna nie dokończyła zdania, gdyż Malik zastawił jej usta dłonią.
- Chowamy się, cicho.
Brunetka skinęła głową i przez małą szparkę w blacie obserwowała całe pomieszczenie. Po chwili jedna z poczwar wyszła z kuchni i rozejrzała się, pociągając nosem.
Clarie otworzyła szeroko oczy, usiadła bliżej chłopaka i wtuliła się w jego chłodne ciało, które po chwili zaczęło się ogrzewać, jak kaloryfer. Chłopak zdjął kurtkę i rzucił ją na środek pomieszczenia. Poczwara zawyła i wraz z koleżankami podbiegła do odzieży chłopaka, ten natomiast wziął dziewczynę na ręce i szybko wybiegł ze świetlicy. Jeden potwór zobaczył jak przemyka pomiędzy stolikami, otworzył więc swoją paszczę i krzyknął. Zayn zacisnął dłonie na uszach Clarie i szybko przebiegł przez sieć korytarzy, na samo poddasze budynku. W prawdopodobnie magazynie, posadził dziewczynę na jednym z pudełek i usiadł obok, przecierając twarz.
- C-co to b-było? – wydukała brunetka, zerkając na chłopaka.
- Prodosie* – mruknął chłopak, trąc czoło.
- Czyli? – dziewczyna uniosła brew, poprawiając włosy.
- Widziałaś kiedyś obraz „Krzyk”?
- Tak, mamy to w podręczniku, a co?
- To jest właśnie prodosia podczas pisku. Dziwne, że malarz nie zmarł gdy to malował, może miał jakąś technikę, może ktoś mu to opowiedział i on to tylko namalował, ale to jest potwór, który może zabić swoim piskiem, albo krzykiem. Dlatego zatykałem ci uszy.
- A ty? – dziewczyna dotknęła delikatnie jego ramienia, przez co chłopak westchnął i przeczesał włosy.
- Ze mną jest inaczej, powiem tylko, że mój słuch jest znacznie lepszy od twojego, ja mogę umrzeć szybciej od ciebie.
- Więc dlaczego nie zatykałeś uszu? – zmarszczyła brwi, mało rozumiejąc z wypowiedzi bruneta.
On jedynie popatrzył na nią, dotknął opuszkami chłodnych palców jej twarz, przejechał palcami po jej brwiach, powiekach, małej zmarszczce pomiędzy brwiami, po nosie, ustach i szczęce.
- Clarie. Chciałbym ci powiedzieć, czemu tak jest, ale… nie umiem ci tego wytłumaczyć, przynajmniej nie teraz. Powiem tylko, że nie powinnaś się ze mną zadawać, bo twoje życie jest w niebezpieczeństwie, tak samo jak teraz. Chronię ludzi, którzy są dobrzy, którzy powinni żyć, dlatego zatykałem twoje uszy, dlatego uciekłem wczoraj gdy chciałaś iść ze mną na spacer. Zrozum to, nie jestem chłopakiem, który jest bezpieczny.
- Nic nie rozumiem – dziewczyna pokręciła głową, marszcząc lekko brwi.
Zayn uniósł kąciki ust, złapał jej twarz w dłonie i musnął jej usta, zaciskając oczy. Wszystkie wspomnienia Clarie o potworach, o biegu, o tym co powiedział przelały się z głowy dziewczyny do jej ust, a następnie do ust chłopaka. W jej umyśle zostało tylko ostatnie zdanie, które wypowiedział chłopak.
Zrozum to, nie jestem chłopakiem, który jest bezpieczny.
Zayn wstał i wyszedł z magazynu, lekko zasmucony. Wiedział, że ten pocałunek się nie liczy, musiał wyczyścić jej pamięć, a chciał to zrobić akurat w ten sposób. Wiedział, że ona go nie będzie pamiętać, że nie będzie pamiętać niczego, tylko to jak wpadł do jej jedzenia.
____
*potwór wymyślony przeze mnie, wraz z pomocą mojej przyjaciółki

Prodosia jako potwór może zabić każdego swoim piskiem, zazwyczaj przybiera postacie zwykłych ludzi, aby polować na swoich wrogów – wampiry.

__________________________________
Witam!
Długo mnie nie było, przepraszam, ale nie było weny, oops. 
Bywa. Heł heł heł.
Ale teraz jestem i mam nadzieję, że Wam się to podoba!
First kiss Zarie (??) wymyślcie im nazwę, kurna XD
I kilka potworków hihi.
Nie wiem kiedy będzie kolejny rozdział, dlatego nic nie obiecuję, prawda.
Mam wielką nadzieję, że tutaj dobijemy chociaż do 10 komentarzy... napracowałam się troszkę, chcę aby Wam się podobało... 

No cóż. Życzę miłego weekendu, chociaż nie wiem czy chodzenie po cmentarzach jest przyjemne... 

Wasza Iza aka @hejkamalik x  

sobota, 30 sierpnia 2014

Rozdział 2 "Dziwne zdarzenia"

Zayn po pierwszym dniu w nowej placówce, nie mógł narzekać. Ludzie nie zwracali na niego zbytniej uwagi, nie wytykali go palcami, ani nie śmiali się z niego bez powodu. Jedynie jeden chłopak z fryzurą podobną do niego nie przypadł mu do gustu.
Był to zapewne Finn o którym opowiadały sobie przyjaciółki, przez którego jego pierwsza ofiara zdenerwowała się i poszła do łazienki, tym samym pomagając Zaynowi zapobiec swojemu głodowi.
Chłopak o karmelowych oczach, zaciągnął bruneta do łazienki z pomocą swoich pomagierów, których nazywał przyjaciółmi, tylko dlatego, żeby się od niego nie odwrócili. Wciągnęli go do jednej z kabin i spuścili głowę w klozecie, a było to tak zwane kocenie. Przynajmniej oni tak mówili.
Teraz Zayn był już po prysznicu w swoim nowym miejscu zamieszkania.
Kiedy pojawił się na korytarzu i został zaciągnięty do toalety, postanowił iść do sekretariatu i spytać o jakieś miejsce zamieszkania w okolicy. Szczęśliwym trafem placówka posiadała akademik i właśnie tam wampir znalazł swoje nowe miejsce.
Mieszkanie które teraz posiadał nie było wielkie, ale jemu wystarczało. Nie mógł wybrzydzać, zważywszy, że po swoim odejściu z rodzinnego domu w siedemnastym wieku przez pół roku spał po stodołach, albo w polach na stogach siana.
Tutaj miał łazienkę, z prysznicem i wanną, w zależności czego potrzebował. Mały klozet stał w kącie obok kabiny, na środku ściany na wprost drzwi wisiało lustro. W mieszkaniu była jeszcze sypialnia oddzielona od reszty cienką ścianką, ale Zaynowi to nie przeszkadzało i tak mieszkał sam i tak. Salon był połączony z małą kuchnią i korytarzem. Mieszkanie było dobre, dla bruneta aż za dobre.
Kiedy po wszystkich czynnościach Zayn chciał położyć się i zaczytać w swojej ulubionej książce coś sobie przypomniał. Nie jadł już długo, a wciąż był głodny. Głód czasami potrafił go opętać, a on nie chciał już powtórzyć incydentu sprzed trzystu siedemdziesięciu lat. Szybko narzucił na ramiona zieloną koszulę, poprawił włosy i pasek spodni, włożył jedne ze swoich butów do biegania, zajrzał na mapkę Londynu, którą zabrał ze sobą w drodze powrotnej z uczelni i wyszedł z domu.
Trzydzieści minut drogi samochodem od Londynu rozciągał się gęsty las, pieszo można dojść tam w półtorej godziny, ale z zabójczym tempem wampira Zayn mógł znaleźć się na miejscu już po dwudziestu minutach. Lecz musiał uważać, nikt nie mógł zobaczyć, że potrafi biegać szybciej niż Bolt, którego Zayn uważał za jednego ze swoich.
Truchtając w stronę swojego celu, wsunął słuchawki w uszy i udawał, że słucha muzyki płynącej z telefonu komórkowego, w rzeczywistości jednak tylko biegł, a nie chciał, żeby ludzie go zagadywali więc musiał udawać.
Nie lubił rozmawiać z ludźmi, dlatego siedział na korytarzu sam i mu to nie przeszkadzało. Ludzie mogli mówić, że jest on dziwakiem, ale on sądził, że zwyczajnie jest dla nich za stary. Nie miał o czym z nimi rozmawiać, skoro oni o jego czasach wiedzieli tyle co z książek, o ile do nich zaglądali.
Ten sam śmiech, który słyszał zaledwie kilka godzin temu przed uczelnią obił się znów o uszy Mulata, aż ten zahamował i rozejrzał się.
W jego kierunku szła brunetka, zakręcając kosmyk włosów na palcu i śmiejąc się cicho, prawdopodobnie sama do siebie. Malik zmarszczył brwi, wyjął słuchawki z uszu i podszedł do dziewczyny, która szła prawie całym chodnikiem chwiejnym krokiem.
Jackster podniosła wzrok na swojego nowego towarzysza, kiedy ten zbliżył się do zasięgu jej wzroku.
- Cześć – uśmiechnęła się szeroko w stronę Mulata, a on tylko skinął głową. – Gdzie idziesz?
- Na spacer – odparł chłopak, uśmiechając się delikatnie.
- Mogę iść z tobą?
Czerwone światełko zaczęło palić się w głowie bruneta, szybko pokręcił głową i odszedł, nawet nie patrząc za siebie.
Kiedy mijał dziewczynę, ta przymknęła oczy i zaciągnęła się cudownym zapachem który ciągnął się za brunetem. Zagryzła delikatnie wargę i wpatrując się przez chwilę w jego plecy, zaczęła myśleć, co z nim jest nie tak.
Normalny chłopak, a jednak coś w nim było jakby innego, magnetycznego, dziwnego. Czemu nie pamiętała kiedy zjawił się w szkole? Pamiętała, że widziała go przed budynkiem, a potem jakby się ulotnił, jakby to był zwykły sen.
Clarie nie chciała o nim myśleć, ale niestety myślała i to przez całą drogę powrotną do domu. Była ciekawa jak ma na imię, czy jest ono tak samo magnetyczne jak jego właściciel?
Zayn nie przejmował się tą dziewczyną tak jak ona nim. Wiedział wprawdzie jak ma na imię, wiedział, że jest ładna, ale nie chciał o niej myśleć w sposób intymny, w sposób, który mógłby jej zagrozić.
Nie mógłby spędzić wieczności w przekonaniu, że przyczynił się do śmierci tak cudnej istoty jaką była Clarie.
Kiedy tylko opuścił ostatnie osiedle puścił się pędem w kierunku dziczy, z której już mógł usłyszeć pohukiwania sowy, krakanie wron i wycie wilków.
Zayn nie spodziewał się, ba nawet nie miał nadziei, że będzie sam z tych dziwaków, zmienionych przez naturę. Sądził, że kiedyś spotka tutaj bratnią duszę, albo wroga, jakim jest przykładowo wilkołak.
On sam nie wiedział czemu wilkołaki i wampiry od dawna się nienawidzą, ale taka była już kolej rzeczy i nie mógł z nimi dyskutować.
Zatrzymał się po chwili tuż przed ścianą lasu, rozejrzał się i wpadł pomiędzy drzewa, rozglądając się w ciemności.
Pierwszą ofiarą Malika została młoda sarna, która zaplątała się w krzewy tuż obok wielkiego dębu na lewo od miejsca, w którym brunet wszedł do lasu. Pożywił się na niej i zdechłe zwierzę odrzucił w bok. Otarł usta z krwi zwierzaka i poszedł dalej, kierowany węchem.
Po dziesięciu minutach bezowocnej wędrówki po zalesionym terenie chłopak wyszedł na polanę, która była przysłonięta tylko przez jedno, wielkie drzewo rosnące na samym środku.
Koło drzewa czaiła się jakaś postać, ale chłopak jej nie zobaczył. Podszedł do kryjówki tajemniczego osobnika, wciąż rozglądając się i nic by nie zauważył, gdyby nie trzask gałęzi.
Odwrócił się szybko w kierunku źródła dźwięku, a jedyne co zobaczył to para czerwonych ślepi i pazury, przecinające materiał jego koszuli na torsie, delikatnie znacząc skórę.
Malik zawył, a po chwili również zasyczał czując wysuwające się kły, wyrastające pazury i ciemniejące oczy. Pochylił się i zasyczał znów, ukazując przy tym białe zęby i dwa wystające kły, a jego przeciwnik odpowiedział wyciem. Brunet nie wiedział co się dzieje, stanął jak wryty obserwując odbiegającą postać. Jego przeciwnik odbiegł na czworakach, jakby na czterech łapach i Zayn wiedział, że nie jest jedynym zmienionym człowiekiem.
Żałował, że nie zdołał zadrasnąć skóry tego wilka, gdyż prawdopodobnie to był wilk i zapewne wiedziałby kim on jest.
Teraz pozostało mu tylko czekać, aż rany na torsie zagoją się.
Clarie tą noc spędziła siedząc w oknie i patrząc na gwiazdy, jakby szukając w nich odpowiedzi na różne nurtujące ją pytania.
Dlaczego tamten chłopak siedzi w jej umyśle i dlaczego nie może się od niego odpędzić? Czy on serio tak bardzo na nią działa?
Brunetka odstawiła kubek z gorącą herbatą na stolik, który stał obok i wzięła jedną z miejscowych gazet, w której na głównej stronie wielkimi literami został napisany artykuł o zabójstwach w okolicy.
Londyn był spokojny, gdy Clarie była mała, a od pewnego czasu zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Jeszcze kiedy jej mama nie pracowała na prawie wszystkie zmiany bywało dobrze, ale z czasem zaczęło się to psuć.
Dziewczyna teraz całymi dniami siedziała w domu tylko w towarzystwie swojego psa, który i tak częściej spał, niż się z nią bawił. Dlatego tak bardzo lubiła towarzystwo Faith. Lubiła z nią rozmawiać na temat chłopaków, a nawet obgadywać jakieś dziewczyny ze szkoły. Lubiła wszystko co związane z jej przyjaciółką.
Zaczytana w artykuł nie zwróciła nawet najmniejszej uwagi na coś przelatujące po jej trawniku. Osobnik przystanął na chwilę, czerwonymi ślepiami popatrzył na brunetkę siedzącą w oknie i zniknął w żywopłocie.
Następnego dnia w szkole wiele się nie zmieniło. Finn siedział jak zawsze z kolegami, Faith i Clarie rozmawiały ze sobą, a Zayn siedział na uboczu, przysłuchując się wszystkim. Kiedy dzwonek obwieścił, że pora wstać i wejść do sali, Mulat przepuścił wszystkich w drzwiach i sam udał się do pierwszej ławki, która jako jedyna była wolna.
Clarie nie bardzo spodobało się to, gdyż jego wysoka czupryna zasłaniała jej Finna, siedzącego w pierwszym rzędzie od okna, blisko Malika. Brunetka siedząca po drugiej stronie sali, w trzecim rzędzie miała trudności z obserwacją obiektu swoich westchnień.
Zayn tylko siedział i wpatrywał się w tablicę, co jakiś czas poprawiając skórzaną kurtkę, którą postanowił dzisiaj założyć. Jako pierwszy oficjalny dzień w szkole, chciał pokazać, że nie jest mięczakiem i chciał także pobić się z O’Neilem ale raczej to mu nie wyjdzie.
Założył ręce na torsie i przekrzywił głowę w bok, jeszcze bardziej zasłaniając brunetce jej ukochanego. Dziewczyna zmarszczyła nos i zaczęła burczeć pod nosem kilka przekleństw skierowanych do Mulata, a ten gdy tylko je usłyszał zesztywniał i usiadł prosto jak struna.
Clarie zamrugała kilkakrotnie, ale po chwili odwróciła wzrok w kierunku wchodzącego profesora.
Pan Tristan miał na oko może trzydzieści, czterdzieści lat. Włosy zaczynały mu już lekko siwieć, ale to mu nie przeszkadzało. Jego wielkie, szare oczy zawsze kryły się za okularami. Był bardzo miły jeśli chodziło o swoich podopiecznych, a to właśnie on był wychowawcą klasy Clarie.
- Witam wszystkich – mruknął wykładowca, odkładając swoją torbę na krzesło. – Mamy od dzisiaj nowego ucznia w klasie – oparł dłonie na blacie biurka i skinął głową na pierwszą ławkę, w której (teraz już lekko wyluzowany) siedział nie kto inny jak Zayn Malik. – Może nam się przedstawisz?
Chłopak westchnął i uderzył dłońmi o swoje uda, powoli wygramolił się z krzesełka, omijając z gracją ławkę i stanął obok biurka pana Tristana z założonymi rękami.
Tylko teraz co ma im powiedzieć?
Około dwudziestu par oczu wpatrywało się teraz w niego jak w obrazek, a on jedyne co mógł im powiedzieć, to było jego imię. Co z tego, że wyglądał na dwudziestolatka jak miał prawie czterysta lat. Co im powie? Znam historię całej Anglii począwszy od siedemnastego wieku? To mogłoby przejść, ale byłby uważany za kujona, co przysporzyłoby mu jeszcze większej nienawiści O’Neila.
Chłopak wziął głęboki oddech i przymknął na chwilę oczy, zaciskając palce na swoich ramionach.
- Jestem Zayn, mam umm… dwadzieścia lat – podrapał się po karku, rozglądając po pomieszczeniu, aż jego wzrok spoczął na brunetce, która mu się spodobała. – Pochodzę z małej miejscowości Bradford.
- Bradford? – pan Tristan popatrzył na niego, zdejmując swoje okulary. – Serio Bradford?
Zayn lekko skinął głową, odwracając ją w stronę swojego wychowawcy.
- Bradford nie istnieje od dziewiętnastego wieku, wtedy zniszczył je pożar. Nic nie zostało i nikt nie chciał odbudować tego miasteczka.
Mulat zamarł z szeroko otwartymi oczami. Cała klasa wpatrywała się w niego jak w dziwaka, a on tylko stał i patrzył jak cała jego praca kończy się, jak całe jego marne życie rozpada się w ułamek sekundy.
- Jestem z Francji, znaczy. Moi rodzice są z Anglii, ale przenieśliśmy się do Francji, kiedy miałem pół roku. Tam też jest mało znana miejscowość o nazwie Bradford – ostatnie słowo Zayn wypowiedział z francuskim akcentem, którego idealnie nauczył się w przeciągu stu lat, kiedy to żył w Paryżu.
Pan Tristan pokiwał jedynie głową i założył okulary na nos, a chłopak znów odwrócił głowę w kierunku brunetki, która teraz siedziała zapatrzona w O’Neila.
Mulat westchnął cicho i skończył swój krótki życiorys mówiąc ciche „jestem sam” i usiadł na swoim poprzednim miejscu, od razu schylając głowę do poziomu ławki, aby Clarie mogła mieć lepszy widok.

___________________
Witam.
Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba.
Liczę na komentarze.
To serio motywuje... 

Jeśli chodzi o pytania z komentarzy pod ostatnim rozdziałem:
#1 "Co on jej zrobił?"
Otóż: Zayn pożywił się (napił się odrobiny krwi) na Clarie i wymazał jej z pamięci wspomnienia o tym zdarzeniu (czyli część z oczami) aby nie wiedziała, że jest wampirem.

To chyba tyle.
 Kolejny rozdział w sobotę 6 września.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Wasza @hellomyzazza x 

sobota, 23 sierpnia 2014

Rozdział 1 "Jedzenie"

Chłopak poprawił czarną grzywkę opadającą na jego czoło i zdmuchnął ją, po chwili jednak pokręcił głową i zostawił ją tak jak była. Poprawił czerwono-zieloną koszulę w kratę, wsunął brązowy pasek w szlufki swoich czarnych rurek, przeczesał ostatni raz czarne włosy i skinął głową, posyłając lekki uśmiech swojemu lustrzanemu odbiciu.
Przekroczył próg łazienki i złapał telefon komórkowy, leżący na stoliku nocnym.
Nigdy nie lubił nowoczesnych rzeczy, ale życie w dwudziestym pierwszym wieku wymagało wielu poświęceń, takich jak używanie Internetu, czy telefonu.
Zayn rozejrzał się swoimi miodowymi oczami i stwierdził, że pokój wygląda dobrze, tak, jakby nikt w nim nigdy nie przebywał.
Założył oliwkowy plecak, który znalazł w Paryżu (o ile kradzież rzeczy swojej martwej już ofiary podlega pod znalezienie), sportową torbę zawiesił na ramieniu i podszedł do okna.
Otworzył je i przykucnął na parapecie po jego drugiej stronie, odruchowo łapiąc się ramy i zerkając w dół. Był na wysokości dwudziestego piętra w jednym z hoteli w Londynie.
Uśmiechnął się łobuzersko, przymknął okno tak jak było zostawione gdy tu przyszedł i wyprostował się na parapecie, przechylając głowę raz w jedną raz w drugą stronę.
Rozłożył ręce, zamknął oczy i przystając na palcach przechylił się w przód. Podmuch wiatru rozwiał jego fryzurę i załopotał koszulą, a po chwili chłopak przyciskał już pięść do ziemi i wstałam z pozycji kucającej.
Rozejrzał się dokładnie i stwierdził, że chyba nikt nie zauważył jak z zabójczą prędkością spada w dół, bez najmniejszego urazu.
To jeden z plusów bycia martwym – nic nie może ci zaszkodzić, ani cię zabić, bo nie żyjesz.
Chłopak ruszył w kierunku swojej nowej uczelni, obok której przechodził wczoraj. Spodobała mu się jedna dziewczyna, która wpatrywała się w jakiś punkt w sali i Zayn zapragnął lepiej ją poznać. Bardzo chciał także zobaczyć na kogo patrzyła z takim rozmarzonym wyrazem twarzy.
Brunet musiał jednak się hamować, aby uczucia nie wzięły nad nim góry. Dobrze wiedział, że jego największy wróg – Airis – może czyhać za rogiem i tylko obserwować jego poczynania.
Mulat wzdrygnął się na samo wspomnienie błękitnych oczu zdrajczyni i zacisnął ręce na torbie sportowej.
Do wniosku, że nie warto się zakochiwać Zayn doszedł kiedy jego bodajże piąta dziewczyna została posłana do ziemi. Monica była inna, była podobna do niego, możliwe, że chciałaby być wampirem, ale chłopak bał się jej o to spytać, a kiedy pewnego dnia przyszedł do niej, ona leżała na progu z rozszarpaną szyją, co oznaczało tylko jedno z wielu wcieleń Airis.
Ponieważ Airis nie była zwykłym wampirem. Dziewczyna przez kilka lat zanim poznała i przemieniła Malika pobierała praktyki u jednej z wiedźm, a kiedy ta została spalona na stosie poszukała kolejnej nauczycielki i tak w kółko.
Airis nie tylko potrafiła wysysać krew, ale zmieniać swoje ciało. Mogła być piękną kobietą, a za chwilę obleśnym mężczyzną, bądź najpierw myszką, a za chwilę żyrafą. Co tylko zachciała, mogła zrobić. Dodatkowo, potrafiła przejąć kontrolę nad ludzkimi zachowaniami, ale nie wykształciła tego wystarczająco, tylko na osobach, które zmieniła. Potrafiła zmieniać głosy, tak żeby przekonać swoją potencjalną ofiarę, że jest kimś kogo kocha, a potem ją zabijała, wpatrując się w ból w oczach człowieka.
Zayn mógł przypuszczać, że z Airis jest coś nie tak, ale go uwiodła, co było zapewne jej kolejną nikczemną mocą, którą wykorzystała na bezbronnym chłopaku.
Mulat dotarł pod uczelnię jeszcze przed siódmą, a lekcje zaczynały się oczywiście o ósmej, więc poszedł na mały przegląd budynku.
Za głównym budynkiem rozciągały się boiska: do footballu amerykańskiego, piłki nożnej i koszykówki, siatkówki, oraz korty do tenisa. Chłopak nieznacznie się skrzywił, kiedy zobaczył, że nie ma tutaj ani jednej gry którą zapamiętał z przeszłości, jednak w piłkę nożną grał, nawet z pierwszymi ludźmi, którzy uważają się za jej wynalazców, bądź odkrywców. Koszykówki nigdy nie lubił, nie podobała mu się ta gra, ponieważ miał słabą koordynację i trudno było mu trafić do kosza, nawet będąc wampirem o zawrotnej prędkości. Footballu jeszcze nigdy nie próbował. Prawdopodobnie była to gra zwana również rugby, o ile brunet dobrze się w tym orientował i zawsze go odrzucała, ponieważ kilku ludzi, zazwyczaj mężczyzn tratowało jednego z piłką w dłoniach.
W małej przybudówce Zayn znalazł schronienie dla swoich rzeczy, a kiedy już je tam zostawił wrócił przed szkołę i usiadł na głównych schodach, po prostu wpatrując się w jeden punkt na schodach.
Kiedy chłopak „wyłączył się” w małym domku na jednym z osiedli domków jednorodzinnych, do drzwi pukała blondynka ze śmiejącymi się brązowymi oczami i szerokim uśmiechem na ustach, który był przygotowany dla swojej przyjaciółki.
Ów przyjaciółką była brunetka, która właśnie podkręcała lekko końce swoich włosów, drugą ręką rozprowadzając błyszczyk na ustach. Kiedy odłożyła lokówkę, poprawiła lekko włosy dłońmi i skinęła głową, wychodząc z łazienki. Chwyciła z krzesła swoją czarną torbę, wrzuciła do niej szczotkę i słuchawki, wzięłam jedną z bluz i przewiesiła ją przez przedramię, zakładając na ramię torbę. Poprawiła włosy, układając je na jednym ramieniu, przejrzała się ostatni raz w lustrze, które wisiało na drzwiach szafy i ruszyła w dół.
Pogłaskała swojego psa, który ułożył się pod schodami, wzięła pęk kluczy, który leżał na półce na korytarzu i zamaszyście otworzyła drzwi, przez co blondynka na progu musiała odskoczyć.
Posłała brunetce złowrogie spojrzenie spod przymrużonych powiek, a na ten gest jej przyjaciółka zachichotała i oplotła blondynkę ramionami.
Kiedy po krótkiej chwili dziewczęta odsunęły się od siebie, Clarie zamknęła drzwi na klucz i wrzuciła pęk kluczy do torebki.
Przybyła dziewczyna, złapała brunetkę pod ramię i uśmiechając się szeroko ruszyła w stronę uczelni.
- Kogo zapraszasz na bal w maju? – zagadnęła wesoło blondynka, zerkając na swoją koleżankę, która wbiła wzrok w ziemię. – Wiesz, że tutaj kobiety zapraszają, prawda?
Clarie skinęła lekko głową i zasłoniła twarz włosami, prosząc aby Faith nie zauważyła jej rumieńców. Westchnęła głośno i zaczęła coś bełkotać pod nosem.
- Chcesz zaprosić Finn’a? – Faith uniosła brew, a Clarie szybko zaprzeczyła.
- Dobrze wiesz, że ze mną nie pójdzie – westchnęła przeciągle brunetka, poprawiając grzywkę.
Blondynka zacisnęła usta i zaprzestała wypytywania jej o majowy bal.
Clarie do końca wędrówki do szkoły, bawiła się jedynie palcami, nerwowo je szarpiąc i wyginając. To była jej obrona, naturalna forma odstresowania.
- Słyszałaś o tych dziwakach? – blondynka znów zaczęła rozmowę, unosząc przy tym brew.
Brunetka westchnęła przeciągle i pokręciła głową, nie chcąc nic mówić, aż do szkoły.
- Nie zwracam uwagi na dyrdymały wyssane z palca.
- Ale widziałam na własne oczy, jakiegoś faceta w pelerynie – blondynka wyrzuciła dłonie w powietrze i z niedowierzeniem pokręciła głową, wzdychając przy tym teatralnie. – Sama chciałabym spotkać takiego wampira jak w książkach są.
- Znowu Zmierzch? – Clarie uniosła brwi, a Faith pokazała jej język, przez co brunetka zachichotała, zagryzając koniuszek paznokcia.
- Edward jest super, a ty zazdrościsz – uniosła wysoko brwi i zadarła nos, wydymając przy tym wargi.
Clarie pokręciła głową, wydostała rękę spod ramienia przyjaciółki i dalszą już krótką drogę na uczelnię pokonała biegiem.
Faith szybko ruszyła za swoją przyjaciółką, śmiejąc się przy tym i plując, wyciągając też pasma włosów z ust i zatykając je za ucho.
W radosnym nastroju wpadły przez bramę uczelni, budząc z transu Mulata, który zastygł na schodach placówki.
Chłopak odgarnął włosy z czoła i rozejrzał się dookoła. Spojrzał na wschodzące zza drzew słońce i syknął cicho, przez co jego oczy straciły miodową barwę i zaczęły robić się czarne.
Clarie oplotła ramieniem ramię swojej przyjaciółki i przyciągając do swojego boku, oraz zataczając się przez donośny śmiech, który im towarzyszył zaczęły iść w kierunku głównego wejścia.
Śmiech dziewcząt podrażnił wrażliwe uszy bruneta, który zmarszczył brwi i podniósł dziki wzrok na swoich towarzyszy, którzy mu przeszkodzili i teraz zatruwali wolny czas swoimi piskami.
Oczy chłopaka z czarnych w ułamek sekundy stały się złote, kiedy spostrzegł drobną brunetkę, oplatającą wątłym ramieniem swoją przyjaciółkę.
Śmiech i małe zmarszczki koło oczu, szeroki uśmiech i lśniące białe zęby, błyszczące, brązowe oczy i włosy, które przez wiatr rozwiewały się i tworzyły cudny obraz, jak te dziewczęta, które widywał w swoim rodzinnym domu, jeszcze w siedemnastym wieku.
Dziewczyna była śliczna w swojej prostocie i brunetowi ślina chciała napływać do ust, ale szybko je zamknął i odwrócił wzrok. Wbił go w wąskie pasmo schodów pomiędzy swoimi nogami i starał się wywnioskować z ilu warstw składa się owa konstrukcja.
Chichot dziewcząt rozniósł się po pomieszczeniu zwanym gankiem, o ile chłopak dobrze pamiętał, ale tutaj to był zwykły mały korytarz za drzwiami wejściowymi.
Zayn pozwolił sobie zaciągnąć się powietrzem i zacisnął zęby, gdyż poczuł woń krwi jednej z dziewczyn. Nie mógł wywnioskować czy to krew blondynki, czy może brunetki. Prawdopodobnie nie powinien narażać się na niebezpieczeństwo już pierwszego dnia w nowej szkole, ale głód był większy.
Przed wyjazdem nie pił krwi od około pięciu dni, a ta jedna osoba wczoraj nic mu nie dała. Zayn był głodny i to nie dało się ukryć.
Jego oczy co chwilę zmieniały barwę, raz były naturalne miodowe, potem barwy węgla, później błyszczały złotem. Chłopak nie kontrolował swojego pragnienia ludzkiej krwi, dlatego wstał i ruszył prosto za przyjaciółkami.
Dziewczęta usiadły na jednej z puf postawionych koło sali w której odbywała się lekcja, którą również miał Zayn. Chłopak usiadł w kącie, jak najdalej od dziewczyn, starając się jakoś zagłuszyć zapach krwi.
Clarie odgarnęła włosy na jeden bok kiedy w zasięgu jej wzroku znalazł się Finn, ale chłopak tylko przeszedł na drugą stronę drzwi i dziewczyna westchnęła, obserwując jak zasiada ze swoimi kolegami.
W tym czasie Zayn znów się wyłączył koncentrując na wyłapywaniu rozmów z korytarza. Choć do jego uszu dochodziły szmery z wszystkich klas i pomieszczeń w obrębie korytarza, najbardziej koncentrował się na rozmowie prowadzonej przez dwie przyjaciółki.
- Lubisz go, prawda? – szepnęła blondynka, na co brunet napiął się i wytężył słuch najbardziej jak tylko mógł. Kątem złotego oka wyłapywał reakcję brunetki.
- Tak, ale on mnie nie – wzruszyła jedynie ramionami, zaplątując kosmyk swoich włosów na palcu.
Brunet przymknął oczy, czuł że robią się ciemne, a dziąsła zaczęły go boleć od kłów, dlatego przycisnął przedramię do ust i zagryzł je zanim kły się wysunęły.
- Musisz coś zrobić, żeby Finn cię zauważył Clarie – chłopak uśmiechnął się pod nosem, zasłaniając dokładniej usta, żeby się nie zdradzić. Poznał imię swojej brunetki.
- On mnie nie chce – dziewczyna jęknęła przeciągle i szybko wstała. Poprawiła torbę na ramieniu i przemknęła koło chłopaka, a on aż westchnął z zachwytu czując wyraźny zapach jej krwi.
Brunet zerwał się na równe nogi i odczekał, aż dziewczyna odejdzie na odpowiednią odległość, a kiedy już zniknęła z pola widzenia, ruszył za nią przepychając ludzi na swojej drodze.
Clarie weszła do łazienki i położyła torbę na jednej z umywalek, koło lustra. Poprawiła włosy i przejrzała się dokładnie, wzdychając cicho. Kiedy sięgała do torebki po tusz do rzęs drzwi zaskrzypiały, a do środka wsunął głowę pewien chłopak.
Rozejrzał się i zatrzymał wzrok na zdezorientowanej dziewczynie. Przebiegły uśmiech przemknął przez usta chłopaka, kiedy wsunął się dyskretnie do środka, zamknął drzwi na klucz i podszedł do dziewczyny.
- To damska toaleta – mruknęła dziewczyna, ale chłopak miał to gdzieś.
Podszedł do niej najbliżej jak się dało i przesunął nosem od jej ucha, aż do ramienia. Zaciągając się przy tym powietrzem Zayn zaczął szukać rany na ciele dziewczyny.
- Krew ci gdzieś leci – szepnął blisko ucha Clarie, na co dziewczyna zadrżała i wypuściła wstrzymywany oddech.
- Rozcięłam wczoraj palec, krew powinna skrzepnąć.
- Nie skrzepła – burknął chłopak, łapiąc jej dłonie.
Delikatna rana na palcu wskazującym prawej ręki dziewczyny była mało widoczna, ale dla oczu wampira była na tyle wyraźna, jakby przed chwilą lał się z niej strumień krwi.
Chłopak podsunął palec dziewczyny do swoich ust i delikatnie go zassał, a kiedy poczuł krew Clarie na swoich wargach, uśmiechnął się i przymknął oczy.
Brunetka po prostu stała i wpatrywała się szeroko otwartymi oczami w nieznajomego, który właśnie ssał krew z jej rany.
Po chwili, która zdawała się trwać około pięciu minut, Zayn odsunął palec Clarie i złapał jej podbródek, ustawiając na wysokości swojej twarzy. Brunet spojrzał miodowymi oczami w te brązowe dziewczyny, a jego tęczówki po chwili błysnęły złotem, przelewając blask w kierunku oczu Clarie. Mogło się zdawać, że Zayn przesiąka przez oczy do umysłu dziewczyny i wyciąga z niego wspomnienie tego co się przed chwilą stało. Kiedy jego oczy przestały już przedzierać się przez tęczówki Clarie i wróciły do naturalnego, miodowego odcienia, chłopak odsunął się i szybko wyszedł z łazienki, zanim dziewczyna dotarła do siebie.
Tak oto Clarie i Zayn poznali się. Tak zaczęła się ich przygoda. W toalecie, Zayn pożywił się i zaprzestał ochocie zabijania. Nie mógł jednak ciągle wysysać krwi z jednej dziewczyny, stałby się wtedy bliski Airis, która mogłaby ją zabić, gdyby przejrzała myśli Malika.
Clarie nie wie, że nieznajomy wykorzystał okazję i zrobił jej krzywdę.

Brunetka szybko wróciła do swojej przyjaciółki, nawet nie zwracając uwagi na chłopaka siedzącego w kącie, który oblizywał swoje usta, odnajdując jeszcze kilka kropel krwi dziewczyny.  

_________________________
Witam
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba
Liczę na szczere komentarze

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Wasza @sweetiezialler x 

wtorek, 19 sierpnia 2014

Prolog

Z jednego z wagonów pociągu, który zaledwie podjechał na stację w Londynie, wysiadł chłopak o ciemnej karnacji, ciemnych jak noc włosach i przenikliwych oczach barwy miodu. Poprawił czerwoną, sportową torbę na ramieniu, zdjął z jednego ramienia bejsbolówkę i przepasał nią swoje biodra. Na plecy założył oliwkowy plecak, który znalazł pewnego dnia we Francji, bo właśnie z tego kraju przyjechał do stolicy Wielkiej Brytanii.
Zdjął z głowy jedną z czapek zakupionych w Paryżu przed wyjazdem i upchnął ją w torbie. Przenikliwym spojrzeniem omiótł peron i szybko ruszył w kierunku schodów.
Można spytać, czemu Londyn?
Odpowiedź jest prosta. To idealne miejsce dla tego mężczyzny. Teraz dzięki powieściom o Harrym Potterze i jego przygodach, Londyn kojarzony z Peronem 9 i 3/4, a także sekretną Ulicą Pokątną.
Chłopak pokonując po dwa stopnie wspiął się na szczyt schodów i rozejrzał, podziwiając panoramę Londynu. W duchu skrzywił się, gdyż nie tak zapamiętał to miejsce. Teraz w miejscu gdzie przeszło sto lat temu bawił się ze swoim panem na przyjęciach w parku, stało kilka biurowców, które niszczyły ten krajobraz. Chłopak poprawił grzywkę tak, aby zbyt długie pasma zasłaniały jego oczy. Tęczówki bruneta na chwilę przybrały kolor węgla kamiennego, równając się odcieniem ze źrenicą, lecz po chwili rozbłysły złotym odcieniem. Chłopak pokręcił głową, a jego oczy przybrały naturalny kolor.
Nie lubił tej dziwnej uboczności. Zawsze mu przeszkadzała, ludzie są domyślni, a on nie chce, żeby jego pochodzenie wyszło na jaw. Wtedy nie będzie miał życia, chociaż czy życie po śmierci to również życie?
Schodząc z wiaduktu znów rozejrzał się i nastawił uszu, a w pobliskich krzakach usłyszał ciche mlaskanie, jakby ktoś jadł coś soczystego. Brunet przejechał językiem po górnych zębach i znów zamknął oczy, a gdy je otworzył przybrały odcień węgla. Rozejrzał się dokładnie i ruszył w kierunku mlaskacza, który po chwili zamilkł. Chłopak rozchylił kilka gałęzi i zobaczył parę, dokładniej całującą się parę i odsunął się, zaciskając oczy. Kiedy tęczówki wróciły do naturalnego koloru, chłopak odszedł ze zwieszoną głową.
Od początku swojej przemiany, czyli około czterystu lat Zayn nie miał szczęścia w miłości. Był natarczywy i przerażający, a za sprawą wampirzycy Airis, która go zamieniła, każda jego dziewczyna kończyła na cmentarzu.
Jako trzystudziewięćdziesięcioletni mężczyzna, Zayn miał trudności ze znalezieniem odpowiedniej partnerki. Jedynym plusem jego wieku był fakt, że miał wciąż urodę dwudziestolatka. Został przemieniony właśnie gdy kończył dwadzieścia lat.
Doszedł do wniosku, że nie może zakochiwać się w dziewczynach, gdyż Airis zawsze go znajduje, a jego potencjalne ukochane są w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Prawdopodobnie jak każdy mężczyzna Zayn lubi oglądać się za kobietami, lecz jest zbyt nieśmiały by podejść i zagadać. To jedyna pozostałość po dawnym życiu bruneta.
Kiedy Zayn wrócił po stu latach do Londynu i przechadzał się jego ulicami, szukając swojej pierwszej ofiary, na miejscowej uczelni dwie przyjaciółki podczas lekcji angielskiego opowiadały o chłopakach ze szkoły. Clarie, czyli brunetka z wielkimi, brązowymi oczami, dusza towarzystwa, pogodne słoneczko placówki, wsłuchiwała się w głos swojej przyjaciółki Faith, czyli blondynki o brązowych oczach, która najbardziej na świecie kochała plotkować.
Kiedy Clarie odwróciła głowę pod pretekstem rozprostowania szyi jej wzrok napotkał Finn’a – jej szkolną miłość. Dziewczyna westchnęła cicho, patrząc na chłopaka z czcią w oczach. Jego karmelowe oczy wpatrywały się w tablicę, na malinowych wargach gościł przebiegły uśmieszek, a włosy w odcieniu ciemnego blondu były postawione na żel.
Clarie nawet nie zwróciła uwagi gdy pewien brunet przystanął za oknem i zaczął wpatrywać się w nią swoimi złotymi oczami, wycierając zakrwawione ręce o białą koszulkę, którą nosił.

___________________________________
Witam.
Mam nadzieję, że prolog choć troszkę Was zaciekawił.
Od pewnego czasu chciałam napisać opowiadanie o wampirach, a teraz kiedy mam pomysł staram się go wykorzystać, więc oto jest fanfiction Gold.
Gold - Złoto.
Złoto, czyli kolor tęczówek Zayna.
Czy to złoto, złote oczy wampira będą zgubne dla młodej studentki Clarie Jackster?
Tego dowiemy się w tym opowiadaniu. 

CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

Wasza @sweetiezialler x