Chłopak poprawił
czarną grzywkę opadającą na jego czoło i zdmuchnął ją, po chwili jednak
pokręcił głową i zostawił ją tak jak była. Poprawił czerwono-zieloną koszulę w
kratę, wsunął brązowy pasek w szlufki swoich czarnych rurek, przeczesał ostatni
raz czarne włosy i skinął głową, posyłając lekki uśmiech swojemu lustrzanemu
odbiciu.
Przekroczył próg
łazienki i złapał telefon komórkowy, leżący na stoliku nocnym.
Nigdy nie lubił
nowoczesnych rzeczy, ale życie w dwudziestym pierwszym wieku wymagało wielu
poświęceń, takich jak używanie Internetu, czy telefonu.
Zayn rozejrzał
się swoimi miodowymi oczami i stwierdził, że pokój wygląda dobrze, tak, jakby
nikt w nim nigdy nie przebywał.
Założył oliwkowy
plecak, który znalazł w Paryżu (o ile kradzież rzeczy swojej martwej już ofiary
podlega pod znalezienie), sportową torbę zawiesił na ramieniu i podszedł do
okna.
Otworzył je i
przykucnął na parapecie po jego drugiej stronie, odruchowo łapiąc się ramy i
zerkając w dół. Był na wysokości dwudziestego piętra w jednym z hoteli w
Londynie.
Uśmiechnął się
łobuzersko, przymknął okno tak jak było zostawione gdy tu przyszedł i
wyprostował się na parapecie, przechylając głowę raz w jedną raz w drugą
stronę.
Rozłożył ręce,
zamknął oczy i przystając na palcach przechylił się w przód. Podmuch wiatru
rozwiał jego fryzurę i załopotał koszulą, a po chwili chłopak przyciskał już
pięść do ziemi i wstałam z pozycji kucającej.
Rozejrzał się
dokładnie i stwierdził, że chyba nikt nie zauważył jak z zabójczą prędkością
spada w dół, bez najmniejszego urazu.
To jeden z
plusów bycia martwym – nic nie może ci zaszkodzić, ani cię zabić, bo nie
żyjesz.
Chłopak ruszył w
kierunku swojej nowej uczelni, obok której przechodził wczoraj. Spodobała mu
się jedna dziewczyna, która wpatrywała się w jakiś punkt w sali i Zayn
zapragnął lepiej ją poznać. Bardzo chciał także zobaczyć na kogo patrzyła z
takim rozmarzonym wyrazem twarzy.
Brunet musiał
jednak się hamować, aby uczucia nie wzięły nad nim góry. Dobrze wiedział, że jego
największy wróg – Airis – może czyhać za rogiem i tylko obserwować jego
poczynania.
Mulat wzdrygnął
się na samo wspomnienie błękitnych oczu zdrajczyni i zacisnął ręce na torbie
sportowej.
Do wniosku, że
nie warto się zakochiwać Zayn doszedł kiedy jego bodajże piąta dziewczyna
została posłana do ziemi. Monica była inna, była podobna do niego, możliwe, że
chciałaby być wampirem, ale chłopak bał się jej o to spytać, a kiedy pewnego
dnia przyszedł do niej, ona leżała na progu z rozszarpaną szyją, co oznaczało
tylko jedno z wielu wcieleń Airis.
Ponieważ Airis
nie była zwykłym wampirem. Dziewczyna przez kilka lat zanim poznała i
przemieniła Malika pobierała praktyki u jednej z wiedźm, a kiedy ta została
spalona na stosie poszukała kolejnej nauczycielki i tak w kółko.
Airis nie tylko
potrafiła wysysać krew, ale zmieniać swoje ciało. Mogła być piękną kobietą, a
za chwilę obleśnym mężczyzną, bądź najpierw myszką, a za chwilę żyrafą. Co
tylko zachciała, mogła zrobić. Dodatkowo, potrafiła przejąć kontrolę nad
ludzkimi zachowaniami, ale nie wykształciła tego wystarczająco, tylko na
osobach, które zmieniła. Potrafiła zmieniać głosy, tak żeby przekonać swoją
potencjalną ofiarę, że jest kimś kogo kocha, a potem ją zabijała, wpatrując się
w ból w oczach człowieka.
Zayn mógł
przypuszczać, że z Airis jest coś nie tak, ale go uwiodła, co było zapewne jej
kolejną nikczemną mocą, którą wykorzystała na bezbronnym chłopaku.
Mulat dotarł pod
uczelnię jeszcze przed siódmą, a lekcje zaczynały się oczywiście o ósmej, więc
poszedł na mały przegląd budynku.
Za głównym
budynkiem rozciągały się boiska: do footballu amerykańskiego, piłki nożnej i
koszykówki, siatkówki, oraz korty do tenisa. Chłopak nieznacznie się skrzywił,
kiedy zobaczył, że nie ma tutaj ani jednej gry którą zapamiętał z przeszłości,
jednak w piłkę nożną grał, nawet z pierwszymi ludźmi, którzy uważają się za jej
wynalazców, bądź odkrywców. Koszykówki nigdy nie lubił, nie podobała mu się ta
gra, ponieważ miał słabą koordynację i trudno było mu trafić do kosza, nawet
będąc wampirem o zawrotnej prędkości. Footballu jeszcze nigdy nie próbował.
Prawdopodobnie była to gra zwana również rugby, o ile brunet dobrze się w tym
orientował i zawsze go odrzucała, ponieważ kilku ludzi, zazwyczaj mężczyzn
tratowało jednego z piłką w dłoniach.
W małej
przybudówce Zayn znalazł schronienie dla swoich rzeczy, a kiedy już je tam
zostawił wrócił przed szkołę i usiadł na głównych schodach, po prostu wpatrując
się w jeden punkt na schodach.
Kiedy chłopak
„wyłączył się” w małym domku na jednym z osiedli domków jednorodzinnych, do
drzwi pukała blondynka ze śmiejącymi się brązowymi oczami i szerokim uśmiechem
na ustach, który był przygotowany dla swojej przyjaciółki.
Ów przyjaciółką
była brunetka, która właśnie podkręcała lekko końce swoich włosów, drugą ręką
rozprowadzając błyszczyk na ustach. Kiedy odłożyła lokówkę, poprawiła lekko
włosy dłońmi i skinęła głową, wychodząc z łazienki. Chwyciła z krzesła swoją
czarną torbę, wrzuciła do niej szczotkę i słuchawki, wzięłam jedną z bluz i
przewiesiła ją przez przedramię, zakładając na ramię torbę. Poprawiła włosy,
układając je na jednym ramieniu, przejrzała się ostatni raz w lustrze, które
wisiało na drzwiach szafy i ruszyła w dół.
Pogłaskała
swojego psa, który ułożył się pod schodami, wzięła pęk kluczy, który leżał na
półce na korytarzu i zamaszyście otworzyła drzwi, przez co blondynka na progu
musiała odskoczyć.
Posłała brunetce
złowrogie spojrzenie spod przymrużonych powiek, a na ten gest jej przyjaciółka
zachichotała i oplotła blondynkę ramionami.
Kiedy po
krótkiej chwili dziewczęta odsunęły się od siebie, Clarie zamknęła drzwi na
klucz i wrzuciła pęk kluczy do torebki.
Przybyła
dziewczyna, złapała brunetkę pod ramię i uśmiechając się szeroko ruszyła w
stronę uczelni.
- Kogo
zapraszasz na bal w maju? – zagadnęła wesoło blondynka, zerkając na swoją
koleżankę, która wbiła wzrok w ziemię. – Wiesz, że tutaj kobiety zapraszają,
prawda?
Clarie skinęła
lekko głową i zasłoniła twarz włosami, prosząc aby Faith nie zauważyła jej
rumieńców. Westchnęła głośno i zaczęła coś bełkotać pod nosem.
- Chcesz
zaprosić Finn’a? – Faith uniosła brew, a Clarie szybko zaprzeczyła.
- Dobrze wiesz,
że ze mną nie pójdzie – westchnęła przeciągle brunetka, poprawiając grzywkę.
Blondynka
zacisnęła usta i zaprzestała wypytywania jej o majowy bal.
Clarie do końca
wędrówki do szkoły, bawiła się jedynie palcami, nerwowo je szarpiąc i
wyginając. To była jej obrona, naturalna forma odstresowania.
- Słyszałaś o
tych dziwakach? – blondynka znów zaczęła rozmowę, unosząc przy tym brew.
Brunetka
westchnęła przeciągle i pokręciła głową, nie chcąc nic mówić, aż do szkoły.
- Nie zwracam
uwagi na dyrdymały wyssane z palca.
- Ale widziałam
na własne oczy, jakiegoś faceta w pelerynie – blondynka wyrzuciła dłonie w
powietrze i z niedowierzeniem pokręciła głową, wzdychając przy tym teatralnie.
– Sama chciałabym spotkać takiego wampira jak w książkach są.
- Znowu
Zmierzch? – Clarie uniosła brwi, a Faith pokazała jej język, przez co brunetka
zachichotała, zagryzając koniuszek paznokcia.
- Edward jest
super, a ty zazdrościsz – uniosła wysoko brwi i zadarła nos, wydymając przy tym
wargi.
Clarie pokręciła
głową, wydostała rękę spod ramienia przyjaciółki i dalszą już krótką drogę na
uczelnię pokonała biegiem.
Faith szybko
ruszyła za swoją przyjaciółką, śmiejąc się przy tym i plując, wyciągając też
pasma włosów z ust i zatykając je za ucho.
W radosnym
nastroju wpadły przez bramę uczelni, budząc z transu Mulata, który zastygł na
schodach placówki.
Chłopak odgarnął
włosy z czoła i rozejrzał się dookoła. Spojrzał na wschodzące zza drzew słońce
i syknął cicho, przez co jego oczy straciły miodową barwę i zaczęły robić się
czarne.
Clarie oplotła
ramieniem ramię swojej przyjaciółki i przyciągając do swojego boku, oraz
zataczając się przez donośny śmiech, który im towarzyszył zaczęły iść w
kierunku głównego wejścia.
Śmiech dziewcząt
podrażnił wrażliwe uszy bruneta, który zmarszczył brwi i podniósł dziki wzrok
na swoich towarzyszy, którzy mu przeszkodzili i teraz zatruwali wolny czas
swoimi piskami.
Oczy chłopaka z
czarnych w ułamek sekundy stały się złote, kiedy spostrzegł drobną brunetkę,
oplatającą wątłym ramieniem swoją przyjaciółkę.
Śmiech i małe
zmarszczki koło oczu, szeroki uśmiech i lśniące białe zęby, błyszczące, brązowe
oczy i włosy, które przez wiatr rozwiewały się i tworzyły cudny obraz, jak te
dziewczęta, które widywał w swoim rodzinnym domu, jeszcze w siedemnastym wieku.
Dziewczyna była
śliczna w swojej prostocie i brunetowi ślina chciała napływać do ust, ale
szybko je zamknął i odwrócił wzrok. Wbił go w wąskie pasmo schodów pomiędzy
swoimi nogami i starał się wywnioskować z ilu warstw składa się owa
konstrukcja.
Chichot
dziewcząt rozniósł się po pomieszczeniu zwanym gankiem, o ile chłopak dobrze
pamiętał, ale tutaj to był zwykły mały korytarz za drzwiami wejściowymi.
Zayn pozwolił
sobie zaciągnąć się powietrzem i zacisnął zęby, gdyż poczuł woń krwi jednej z
dziewczyn. Nie mógł wywnioskować czy to krew blondynki, czy może brunetki.
Prawdopodobnie nie powinien narażać się na niebezpieczeństwo już pierwszego
dnia w nowej szkole, ale głód był większy.
Przed wyjazdem
nie pił krwi od około pięciu dni, a ta jedna osoba wczoraj nic mu nie dała.
Zayn był głodny i to nie dało się ukryć.
Jego oczy co
chwilę zmieniały barwę, raz były naturalne miodowe, potem barwy węgla, później
błyszczały złotem. Chłopak nie kontrolował swojego pragnienia ludzkiej krwi,
dlatego wstał i ruszył prosto za przyjaciółkami.
Dziewczęta
usiadły na jednej z puf postawionych koło sali w której odbywała się lekcja,
którą również miał Zayn. Chłopak usiadł w kącie, jak najdalej od dziewczyn,
starając się jakoś zagłuszyć zapach krwi.
Clarie odgarnęła
włosy na jeden bok kiedy w zasięgu jej wzroku znalazł się Finn, ale chłopak
tylko przeszedł na drugą stronę drzwi i dziewczyna westchnęła, obserwując jak
zasiada ze swoimi kolegami.
W tym czasie
Zayn znów się wyłączył koncentrując na wyłapywaniu rozmów z korytarza. Choć do
jego uszu dochodziły szmery z wszystkich klas i pomieszczeń w obrębie
korytarza, najbardziej koncentrował się na rozmowie prowadzonej przez dwie
przyjaciółki.
- Lubisz go,
prawda? – szepnęła blondynka, na co brunet napiął się i wytężył słuch
najbardziej jak tylko mógł. Kątem złotego oka wyłapywał reakcję brunetki.
- Tak, ale on
mnie nie – wzruszyła jedynie ramionami, zaplątując kosmyk swoich włosów na
palcu.
Brunet przymknął
oczy, czuł że robią się ciemne, a dziąsła zaczęły go boleć od kłów, dlatego
przycisnął przedramię do ust i zagryzł je zanim kły się wysunęły.
- Musisz coś
zrobić, żeby Finn cię zauważył Clarie – chłopak uśmiechnął się pod nosem,
zasłaniając dokładniej usta, żeby się nie zdradzić. Poznał imię swojej
brunetki.
- On mnie nie
chce – dziewczyna jęknęła przeciągle i szybko wstała. Poprawiła torbę na
ramieniu i przemknęła koło chłopaka, a on aż westchnął z zachwytu czując
wyraźny zapach jej krwi.
Brunet zerwał
się na równe nogi i odczekał, aż dziewczyna odejdzie na odpowiednią odległość,
a kiedy już zniknęła z pola widzenia, ruszył za nią przepychając ludzi na
swojej drodze.
Clarie weszła do
łazienki i położyła torbę na jednej z umywalek, koło lustra. Poprawiła włosy i
przejrzała się dokładnie, wzdychając cicho. Kiedy sięgała do torebki po tusz do
rzęs drzwi zaskrzypiały, a do środka wsunął głowę pewien chłopak.
Rozejrzał się i
zatrzymał wzrok na zdezorientowanej dziewczynie. Przebiegły uśmiech przemknął
przez usta chłopaka, kiedy wsunął się dyskretnie do środka, zamknął drzwi na
klucz i podszedł do dziewczyny.
- To damska
toaleta – mruknęła dziewczyna, ale chłopak miał to gdzieś.
Podszedł do niej
najbliżej jak się dało i przesunął nosem od jej ucha, aż do ramienia.
Zaciągając się przy tym powietrzem Zayn zaczął szukać rany na ciele dziewczyny.
- Krew ci gdzieś
leci – szepnął blisko ucha Clarie, na co dziewczyna zadrżała i wypuściła
wstrzymywany oddech.
- Rozcięłam
wczoraj palec, krew powinna skrzepnąć.
- Nie skrzepła –
burknął chłopak, łapiąc jej dłonie.
Delikatna rana
na palcu wskazującym prawej ręki dziewczyny była mało widoczna, ale dla oczu
wampira była na tyle wyraźna, jakby przed chwilą lał się z niej strumień krwi.
Chłopak podsunął
palec dziewczyny do swoich ust i delikatnie go zassał, a kiedy poczuł krew Clarie
na swoich wargach, uśmiechnął się i przymknął oczy.
Brunetka po
prostu stała i wpatrywała się szeroko otwartymi oczami w nieznajomego, który
właśnie ssał krew z jej rany.
Po chwili, która
zdawała się trwać około pięciu minut, Zayn odsunął palec Clarie i złapał jej podbródek,
ustawiając na wysokości swojej twarzy. Brunet spojrzał miodowymi oczami w te
brązowe dziewczyny, a jego tęczówki po chwili błysnęły złotem, przelewając
blask w kierunku oczu Clarie. Mogło się zdawać, że Zayn przesiąka przez oczy do
umysłu dziewczyny i wyciąga z niego wspomnienie tego co się przed chwilą stało.
Kiedy jego oczy przestały już przedzierać się przez tęczówki Clarie i wróciły
do naturalnego, miodowego odcienia, chłopak odsunął się i szybko wyszedł z
łazienki, zanim dziewczyna dotarła do siebie.
Tak oto Clarie i
Zayn poznali się. Tak zaczęła się ich przygoda. W toalecie, Zayn pożywił się i
zaprzestał ochocie zabijania. Nie mógł jednak ciągle wysysać krwi z jednej
dziewczyny, stałby się wtedy bliski Airis, która mogłaby ją zabić, gdyby
przejrzała myśli Malika.
Clarie nie wie,
że nieznajomy wykorzystał okazję i zrobił jej krzywdę.
Brunetka szybko
wróciła do swojej przyjaciółki, nawet nie zwracając uwagi na chłopaka
siedzącego w kącie, który oblizywał swoje usta, odnajdując jeszcze kilka kropel
krwi dziewczyny.
_________________________
Witam
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba
Liczę na szczere komentarze
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Wasza @sweetiezialler x