sobota, 30 sierpnia 2014

Rozdział 2 "Dziwne zdarzenia"

Zayn po pierwszym dniu w nowej placówce, nie mógł narzekać. Ludzie nie zwracali na niego zbytniej uwagi, nie wytykali go palcami, ani nie śmiali się z niego bez powodu. Jedynie jeden chłopak z fryzurą podobną do niego nie przypadł mu do gustu.
Był to zapewne Finn o którym opowiadały sobie przyjaciółki, przez którego jego pierwsza ofiara zdenerwowała się i poszła do łazienki, tym samym pomagając Zaynowi zapobiec swojemu głodowi.
Chłopak o karmelowych oczach, zaciągnął bruneta do łazienki z pomocą swoich pomagierów, których nazywał przyjaciółmi, tylko dlatego, żeby się od niego nie odwrócili. Wciągnęli go do jednej z kabin i spuścili głowę w klozecie, a było to tak zwane kocenie. Przynajmniej oni tak mówili.
Teraz Zayn był już po prysznicu w swoim nowym miejscu zamieszkania.
Kiedy pojawił się na korytarzu i został zaciągnięty do toalety, postanowił iść do sekretariatu i spytać o jakieś miejsce zamieszkania w okolicy. Szczęśliwym trafem placówka posiadała akademik i właśnie tam wampir znalazł swoje nowe miejsce.
Mieszkanie które teraz posiadał nie było wielkie, ale jemu wystarczało. Nie mógł wybrzydzać, zważywszy, że po swoim odejściu z rodzinnego domu w siedemnastym wieku przez pół roku spał po stodołach, albo w polach na stogach siana.
Tutaj miał łazienkę, z prysznicem i wanną, w zależności czego potrzebował. Mały klozet stał w kącie obok kabiny, na środku ściany na wprost drzwi wisiało lustro. W mieszkaniu była jeszcze sypialnia oddzielona od reszty cienką ścianką, ale Zaynowi to nie przeszkadzało i tak mieszkał sam i tak. Salon był połączony z małą kuchnią i korytarzem. Mieszkanie było dobre, dla bruneta aż za dobre.
Kiedy po wszystkich czynnościach Zayn chciał położyć się i zaczytać w swojej ulubionej książce coś sobie przypomniał. Nie jadł już długo, a wciąż był głodny. Głód czasami potrafił go opętać, a on nie chciał już powtórzyć incydentu sprzed trzystu siedemdziesięciu lat. Szybko narzucił na ramiona zieloną koszulę, poprawił włosy i pasek spodni, włożył jedne ze swoich butów do biegania, zajrzał na mapkę Londynu, którą zabrał ze sobą w drodze powrotnej z uczelni i wyszedł z domu.
Trzydzieści minut drogi samochodem od Londynu rozciągał się gęsty las, pieszo można dojść tam w półtorej godziny, ale z zabójczym tempem wampira Zayn mógł znaleźć się na miejscu już po dwudziestu minutach. Lecz musiał uważać, nikt nie mógł zobaczyć, że potrafi biegać szybciej niż Bolt, którego Zayn uważał za jednego ze swoich.
Truchtając w stronę swojego celu, wsunął słuchawki w uszy i udawał, że słucha muzyki płynącej z telefonu komórkowego, w rzeczywistości jednak tylko biegł, a nie chciał, żeby ludzie go zagadywali więc musiał udawać.
Nie lubił rozmawiać z ludźmi, dlatego siedział na korytarzu sam i mu to nie przeszkadzało. Ludzie mogli mówić, że jest on dziwakiem, ale on sądził, że zwyczajnie jest dla nich za stary. Nie miał o czym z nimi rozmawiać, skoro oni o jego czasach wiedzieli tyle co z książek, o ile do nich zaglądali.
Ten sam śmiech, który słyszał zaledwie kilka godzin temu przed uczelnią obił się znów o uszy Mulata, aż ten zahamował i rozejrzał się.
W jego kierunku szła brunetka, zakręcając kosmyk włosów na palcu i śmiejąc się cicho, prawdopodobnie sama do siebie. Malik zmarszczył brwi, wyjął słuchawki z uszu i podszedł do dziewczyny, która szła prawie całym chodnikiem chwiejnym krokiem.
Jackster podniosła wzrok na swojego nowego towarzysza, kiedy ten zbliżył się do zasięgu jej wzroku.
- Cześć – uśmiechnęła się szeroko w stronę Mulata, a on tylko skinął głową. – Gdzie idziesz?
- Na spacer – odparł chłopak, uśmiechając się delikatnie.
- Mogę iść z tobą?
Czerwone światełko zaczęło palić się w głowie bruneta, szybko pokręcił głową i odszedł, nawet nie patrząc za siebie.
Kiedy mijał dziewczynę, ta przymknęła oczy i zaciągnęła się cudownym zapachem który ciągnął się za brunetem. Zagryzła delikatnie wargę i wpatrując się przez chwilę w jego plecy, zaczęła myśleć, co z nim jest nie tak.
Normalny chłopak, a jednak coś w nim było jakby innego, magnetycznego, dziwnego. Czemu nie pamiętała kiedy zjawił się w szkole? Pamiętała, że widziała go przed budynkiem, a potem jakby się ulotnił, jakby to był zwykły sen.
Clarie nie chciała o nim myśleć, ale niestety myślała i to przez całą drogę powrotną do domu. Była ciekawa jak ma na imię, czy jest ono tak samo magnetyczne jak jego właściciel?
Zayn nie przejmował się tą dziewczyną tak jak ona nim. Wiedział wprawdzie jak ma na imię, wiedział, że jest ładna, ale nie chciał o niej myśleć w sposób intymny, w sposób, który mógłby jej zagrozić.
Nie mógłby spędzić wieczności w przekonaniu, że przyczynił się do śmierci tak cudnej istoty jaką była Clarie.
Kiedy tylko opuścił ostatnie osiedle puścił się pędem w kierunku dziczy, z której już mógł usłyszeć pohukiwania sowy, krakanie wron i wycie wilków.
Zayn nie spodziewał się, ba nawet nie miał nadziei, że będzie sam z tych dziwaków, zmienionych przez naturę. Sądził, że kiedyś spotka tutaj bratnią duszę, albo wroga, jakim jest przykładowo wilkołak.
On sam nie wiedział czemu wilkołaki i wampiry od dawna się nienawidzą, ale taka była już kolej rzeczy i nie mógł z nimi dyskutować.
Zatrzymał się po chwili tuż przed ścianą lasu, rozejrzał się i wpadł pomiędzy drzewa, rozglądając się w ciemności.
Pierwszą ofiarą Malika została młoda sarna, która zaplątała się w krzewy tuż obok wielkiego dębu na lewo od miejsca, w którym brunet wszedł do lasu. Pożywił się na niej i zdechłe zwierzę odrzucił w bok. Otarł usta z krwi zwierzaka i poszedł dalej, kierowany węchem.
Po dziesięciu minutach bezowocnej wędrówki po zalesionym terenie chłopak wyszedł na polanę, która była przysłonięta tylko przez jedno, wielkie drzewo rosnące na samym środku.
Koło drzewa czaiła się jakaś postać, ale chłopak jej nie zobaczył. Podszedł do kryjówki tajemniczego osobnika, wciąż rozglądając się i nic by nie zauważył, gdyby nie trzask gałęzi.
Odwrócił się szybko w kierunku źródła dźwięku, a jedyne co zobaczył to para czerwonych ślepi i pazury, przecinające materiał jego koszuli na torsie, delikatnie znacząc skórę.
Malik zawył, a po chwili również zasyczał czując wysuwające się kły, wyrastające pazury i ciemniejące oczy. Pochylił się i zasyczał znów, ukazując przy tym białe zęby i dwa wystające kły, a jego przeciwnik odpowiedział wyciem. Brunet nie wiedział co się dzieje, stanął jak wryty obserwując odbiegającą postać. Jego przeciwnik odbiegł na czworakach, jakby na czterech łapach i Zayn wiedział, że nie jest jedynym zmienionym człowiekiem.
Żałował, że nie zdołał zadrasnąć skóry tego wilka, gdyż prawdopodobnie to był wilk i zapewne wiedziałby kim on jest.
Teraz pozostało mu tylko czekać, aż rany na torsie zagoją się.
Clarie tą noc spędziła siedząc w oknie i patrząc na gwiazdy, jakby szukając w nich odpowiedzi na różne nurtujące ją pytania.
Dlaczego tamten chłopak siedzi w jej umyśle i dlaczego nie może się od niego odpędzić? Czy on serio tak bardzo na nią działa?
Brunetka odstawiła kubek z gorącą herbatą na stolik, który stał obok i wzięła jedną z miejscowych gazet, w której na głównej stronie wielkimi literami został napisany artykuł o zabójstwach w okolicy.
Londyn był spokojny, gdy Clarie była mała, a od pewnego czasu zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Jeszcze kiedy jej mama nie pracowała na prawie wszystkie zmiany bywało dobrze, ale z czasem zaczęło się to psuć.
Dziewczyna teraz całymi dniami siedziała w domu tylko w towarzystwie swojego psa, który i tak częściej spał, niż się z nią bawił. Dlatego tak bardzo lubiła towarzystwo Faith. Lubiła z nią rozmawiać na temat chłopaków, a nawet obgadywać jakieś dziewczyny ze szkoły. Lubiła wszystko co związane z jej przyjaciółką.
Zaczytana w artykuł nie zwróciła nawet najmniejszej uwagi na coś przelatujące po jej trawniku. Osobnik przystanął na chwilę, czerwonymi ślepiami popatrzył na brunetkę siedzącą w oknie i zniknął w żywopłocie.
Następnego dnia w szkole wiele się nie zmieniło. Finn siedział jak zawsze z kolegami, Faith i Clarie rozmawiały ze sobą, a Zayn siedział na uboczu, przysłuchując się wszystkim. Kiedy dzwonek obwieścił, że pora wstać i wejść do sali, Mulat przepuścił wszystkich w drzwiach i sam udał się do pierwszej ławki, która jako jedyna była wolna.
Clarie nie bardzo spodobało się to, gdyż jego wysoka czupryna zasłaniała jej Finna, siedzącego w pierwszym rzędzie od okna, blisko Malika. Brunetka siedząca po drugiej stronie sali, w trzecim rzędzie miała trudności z obserwacją obiektu swoich westchnień.
Zayn tylko siedział i wpatrywał się w tablicę, co jakiś czas poprawiając skórzaną kurtkę, którą postanowił dzisiaj założyć. Jako pierwszy oficjalny dzień w szkole, chciał pokazać, że nie jest mięczakiem i chciał także pobić się z O’Neilem ale raczej to mu nie wyjdzie.
Założył ręce na torsie i przekrzywił głowę w bok, jeszcze bardziej zasłaniając brunetce jej ukochanego. Dziewczyna zmarszczyła nos i zaczęła burczeć pod nosem kilka przekleństw skierowanych do Mulata, a ten gdy tylko je usłyszał zesztywniał i usiadł prosto jak struna.
Clarie zamrugała kilkakrotnie, ale po chwili odwróciła wzrok w kierunku wchodzącego profesora.
Pan Tristan miał na oko może trzydzieści, czterdzieści lat. Włosy zaczynały mu już lekko siwieć, ale to mu nie przeszkadzało. Jego wielkie, szare oczy zawsze kryły się za okularami. Był bardzo miły jeśli chodziło o swoich podopiecznych, a to właśnie on był wychowawcą klasy Clarie.
- Witam wszystkich – mruknął wykładowca, odkładając swoją torbę na krzesło. – Mamy od dzisiaj nowego ucznia w klasie – oparł dłonie na blacie biurka i skinął głową na pierwszą ławkę, w której (teraz już lekko wyluzowany) siedział nie kto inny jak Zayn Malik. – Może nam się przedstawisz?
Chłopak westchnął i uderzył dłońmi o swoje uda, powoli wygramolił się z krzesełka, omijając z gracją ławkę i stanął obok biurka pana Tristana z założonymi rękami.
Tylko teraz co ma im powiedzieć?
Około dwudziestu par oczu wpatrywało się teraz w niego jak w obrazek, a on jedyne co mógł im powiedzieć, to było jego imię. Co z tego, że wyglądał na dwudziestolatka jak miał prawie czterysta lat. Co im powie? Znam historię całej Anglii począwszy od siedemnastego wieku? To mogłoby przejść, ale byłby uważany za kujona, co przysporzyłoby mu jeszcze większej nienawiści O’Neila.
Chłopak wziął głęboki oddech i przymknął na chwilę oczy, zaciskając palce na swoich ramionach.
- Jestem Zayn, mam umm… dwadzieścia lat – podrapał się po karku, rozglądając po pomieszczeniu, aż jego wzrok spoczął na brunetce, która mu się spodobała. – Pochodzę z małej miejscowości Bradford.
- Bradford? – pan Tristan popatrzył na niego, zdejmując swoje okulary. – Serio Bradford?
Zayn lekko skinął głową, odwracając ją w stronę swojego wychowawcy.
- Bradford nie istnieje od dziewiętnastego wieku, wtedy zniszczył je pożar. Nic nie zostało i nikt nie chciał odbudować tego miasteczka.
Mulat zamarł z szeroko otwartymi oczami. Cała klasa wpatrywała się w niego jak w dziwaka, a on tylko stał i patrzył jak cała jego praca kończy się, jak całe jego marne życie rozpada się w ułamek sekundy.
- Jestem z Francji, znaczy. Moi rodzice są z Anglii, ale przenieśliśmy się do Francji, kiedy miałem pół roku. Tam też jest mało znana miejscowość o nazwie Bradford – ostatnie słowo Zayn wypowiedział z francuskim akcentem, którego idealnie nauczył się w przeciągu stu lat, kiedy to żył w Paryżu.
Pan Tristan pokiwał jedynie głową i założył okulary na nos, a chłopak znów odwrócił głowę w kierunku brunetki, która teraz siedziała zapatrzona w O’Neila.
Mulat westchnął cicho i skończył swój krótki życiorys mówiąc ciche „jestem sam” i usiadł na swoim poprzednim miejscu, od razu schylając głowę do poziomu ławki, aby Clarie mogła mieć lepszy widok.

___________________
Witam.
Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba.
Liczę na komentarze.
To serio motywuje... 

Jeśli chodzi o pytania z komentarzy pod ostatnim rozdziałem:
#1 "Co on jej zrobił?"
Otóż: Zayn pożywił się (napił się odrobiny krwi) na Clarie i wymazał jej z pamięci wspomnienia o tym zdarzeniu (czyli część z oczami) aby nie wiedziała, że jest wampirem.

To chyba tyle.
 Kolejny rozdział w sobotę 6 września.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Wasza @hellomyzazza x 

sobota, 23 sierpnia 2014

Rozdział 1 "Jedzenie"

Chłopak poprawił czarną grzywkę opadającą na jego czoło i zdmuchnął ją, po chwili jednak pokręcił głową i zostawił ją tak jak była. Poprawił czerwono-zieloną koszulę w kratę, wsunął brązowy pasek w szlufki swoich czarnych rurek, przeczesał ostatni raz czarne włosy i skinął głową, posyłając lekki uśmiech swojemu lustrzanemu odbiciu.
Przekroczył próg łazienki i złapał telefon komórkowy, leżący na stoliku nocnym.
Nigdy nie lubił nowoczesnych rzeczy, ale życie w dwudziestym pierwszym wieku wymagało wielu poświęceń, takich jak używanie Internetu, czy telefonu.
Zayn rozejrzał się swoimi miodowymi oczami i stwierdził, że pokój wygląda dobrze, tak, jakby nikt w nim nigdy nie przebywał.
Założył oliwkowy plecak, który znalazł w Paryżu (o ile kradzież rzeczy swojej martwej już ofiary podlega pod znalezienie), sportową torbę zawiesił na ramieniu i podszedł do okna.
Otworzył je i przykucnął na parapecie po jego drugiej stronie, odruchowo łapiąc się ramy i zerkając w dół. Był na wysokości dwudziestego piętra w jednym z hoteli w Londynie.
Uśmiechnął się łobuzersko, przymknął okno tak jak było zostawione gdy tu przyszedł i wyprostował się na parapecie, przechylając głowę raz w jedną raz w drugą stronę.
Rozłożył ręce, zamknął oczy i przystając na palcach przechylił się w przód. Podmuch wiatru rozwiał jego fryzurę i załopotał koszulą, a po chwili chłopak przyciskał już pięść do ziemi i wstałam z pozycji kucającej.
Rozejrzał się dokładnie i stwierdził, że chyba nikt nie zauważył jak z zabójczą prędkością spada w dół, bez najmniejszego urazu.
To jeden z plusów bycia martwym – nic nie może ci zaszkodzić, ani cię zabić, bo nie żyjesz.
Chłopak ruszył w kierunku swojej nowej uczelni, obok której przechodził wczoraj. Spodobała mu się jedna dziewczyna, która wpatrywała się w jakiś punkt w sali i Zayn zapragnął lepiej ją poznać. Bardzo chciał także zobaczyć na kogo patrzyła z takim rozmarzonym wyrazem twarzy.
Brunet musiał jednak się hamować, aby uczucia nie wzięły nad nim góry. Dobrze wiedział, że jego największy wróg – Airis – może czyhać za rogiem i tylko obserwować jego poczynania.
Mulat wzdrygnął się na samo wspomnienie błękitnych oczu zdrajczyni i zacisnął ręce na torbie sportowej.
Do wniosku, że nie warto się zakochiwać Zayn doszedł kiedy jego bodajże piąta dziewczyna została posłana do ziemi. Monica była inna, była podobna do niego, możliwe, że chciałaby być wampirem, ale chłopak bał się jej o to spytać, a kiedy pewnego dnia przyszedł do niej, ona leżała na progu z rozszarpaną szyją, co oznaczało tylko jedno z wielu wcieleń Airis.
Ponieważ Airis nie była zwykłym wampirem. Dziewczyna przez kilka lat zanim poznała i przemieniła Malika pobierała praktyki u jednej z wiedźm, a kiedy ta została spalona na stosie poszukała kolejnej nauczycielki i tak w kółko.
Airis nie tylko potrafiła wysysać krew, ale zmieniać swoje ciało. Mogła być piękną kobietą, a za chwilę obleśnym mężczyzną, bądź najpierw myszką, a za chwilę żyrafą. Co tylko zachciała, mogła zrobić. Dodatkowo, potrafiła przejąć kontrolę nad ludzkimi zachowaniami, ale nie wykształciła tego wystarczająco, tylko na osobach, które zmieniła. Potrafiła zmieniać głosy, tak żeby przekonać swoją potencjalną ofiarę, że jest kimś kogo kocha, a potem ją zabijała, wpatrując się w ból w oczach człowieka.
Zayn mógł przypuszczać, że z Airis jest coś nie tak, ale go uwiodła, co było zapewne jej kolejną nikczemną mocą, którą wykorzystała na bezbronnym chłopaku.
Mulat dotarł pod uczelnię jeszcze przed siódmą, a lekcje zaczynały się oczywiście o ósmej, więc poszedł na mały przegląd budynku.
Za głównym budynkiem rozciągały się boiska: do footballu amerykańskiego, piłki nożnej i koszykówki, siatkówki, oraz korty do tenisa. Chłopak nieznacznie się skrzywił, kiedy zobaczył, że nie ma tutaj ani jednej gry którą zapamiętał z przeszłości, jednak w piłkę nożną grał, nawet z pierwszymi ludźmi, którzy uważają się za jej wynalazców, bądź odkrywców. Koszykówki nigdy nie lubił, nie podobała mu się ta gra, ponieważ miał słabą koordynację i trudno było mu trafić do kosza, nawet będąc wampirem o zawrotnej prędkości. Footballu jeszcze nigdy nie próbował. Prawdopodobnie była to gra zwana również rugby, o ile brunet dobrze się w tym orientował i zawsze go odrzucała, ponieważ kilku ludzi, zazwyczaj mężczyzn tratowało jednego z piłką w dłoniach.
W małej przybudówce Zayn znalazł schronienie dla swoich rzeczy, a kiedy już je tam zostawił wrócił przed szkołę i usiadł na głównych schodach, po prostu wpatrując się w jeden punkt na schodach.
Kiedy chłopak „wyłączył się” w małym domku na jednym z osiedli domków jednorodzinnych, do drzwi pukała blondynka ze śmiejącymi się brązowymi oczami i szerokim uśmiechem na ustach, który był przygotowany dla swojej przyjaciółki.
Ów przyjaciółką była brunetka, która właśnie podkręcała lekko końce swoich włosów, drugą ręką rozprowadzając błyszczyk na ustach. Kiedy odłożyła lokówkę, poprawiła lekko włosy dłońmi i skinęła głową, wychodząc z łazienki. Chwyciła z krzesła swoją czarną torbę, wrzuciła do niej szczotkę i słuchawki, wzięłam jedną z bluz i przewiesiła ją przez przedramię, zakładając na ramię torbę. Poprawiła włosy, układając je na jednym ramieniu, przejrzała się ostatni raz w lustrze, które wisiało na drzwiach szafy i ruszyła w dół.
Pogłaskała swojego psa, który ułożył się pod schodami, wzięła pęk kluczy, który leżał na półce na korytarzu i zamaszyście otworzyła drzwi, przez co blondynka na progu musiała odskoczyć.
Posłała brunetce złowrogie spojrzenie spod przymrużonych powiek, a na ten gest jej przyjaciółka zachichotała i oplotła blondynkę ramionami.
Kiedy po krótkiej chwili dziewczęta odsunęły się od siebie, Clarie zamknęła drzwi na klucz i wrzuciła pęk kluczy do torebki.
Przybyła dziewczyna, złapała brunetkę pod ramię i uśmiechając się szeroko ruszyła w stronę uczelni.
- Kogo zapraszasz na bal w maju? – zagadnęła wesoło blondynka, zerkając na swoją koleżankę, która wbiła wzrok w ziemię. – Wiesz, że tutaj kobiety zapraszają, prawda?
Clarie skinęła lekko głową i zasłoniła twarz włosami, prosząc aby Faith nie zauważyła jej rumieńców. Westchnęła głośno i zaczęła coś bełkotać pod nosem.
- Chcesz zaprosić Finn’a? – Faith uniosła brew, a Clarie szybko zaprzeczyła.
- Dobrze wiesz, że ze mną nie pójdzie – westchnęła przeciągle brunetka, poprawiając grzywkę.
Blondynka zacisnęła usta i zaprzestała wypytywania jej o majowy bal.
Clarie do końca wędrówki do szkoły, bawiła się jedynie palcami, nerwowo je szarpiąc i wyginając. To była jej obrona, naturalna forma odstresowania.
- Słyszałaś o tych dziwakach? – blondynka znów zaczęła rozmowę, unosząc przy tym brew.
Brunetka westchnęła przeciągle i pokręciła głową, nie chcąc nic mówić, aż do szkoły.
- Nie zwracam uwagi na dyrdymały wyssane z palca.
- Ale widziałam na własne oczy, jakiegoś faceta w pelerynie – blondynka wyrzuciła dłonie w powietrze i z niedowierzeniem pokręciła głową, wzdychając przy tym teatralnie. – Sama chciałabym spotkać takiego wampira jak w książkach są.
- Znowu Zmierzch? – Clarie uniosła brwi, a Faith pokazała jej język, przez co brunetka zachichotała, zagryzając koniuszek paznokcia.
- Edward jest super, a ty zazdrościsz – uniosła wysoko brwi i zadarła nos, wydymając przy tym wargi.
Clarie pokręciła głową, wydostała rękę spod ramienia przyjaciółki i dalszą już krótką drogę na uczelnię pokonała biegiem.
Faith szybko ruszyła za swoją przyjaciółką, śmiejąc się przy tym i plując, wyciągając też pasma włosów z ust i zatykając je za ucho.
W radosnym nastroju wpadły przez bramę uczelni, budząc z transu Mulata, który zastygł na schodach placówki.
Chłopak odgarnął włosy z czoła i rozejrzał się dookoła. Spojrzał na wschodzące zza drzew słońce i syknął cicho, przez co jego oczy straciły miodową barwę i zaczęły robić się czarne.
Clarie oplotła ramieniem ramię swojej przyjaciółki i przyciągając do swojego boku, oraz zataczając się przez donośny śmiech, który im towarzyszył zaczęły iść w kierunku głównego wejścia.
Śmiech dziewcząt podrażnił wrażliwe uszy bruneta, który zmarszczył brwi i podniósł dziki wzrok na swoich towarzyszy, którzy mu przeszkodzili i teraz zatruwali wolny czas swoimi piskami.
Oczy chłopaka z czarnych w ułamek sekundy stały się złote, kiedy spostrzegł drobną brunetkę, oplatającą wątłym ramieniem swoją przyjaciółkę.
Śmiech i małe zmarszczki koło oczu, szeroki uśmiech i lśniące białe zęby, błyszczące, brązowe oczy i włosy, które przez wiatr rozwiewały się i tworzyły cudny obraz, jak te dziewczęta, które widywał w swoim rodzinnym domu, jeszcze w siedemnastym wieku.
Dziewczyna była śliczna w swojej prostocie i brunetowi ślina chciała napływać do ust, ale szybko je zamknął i odwrócił wzrok. Wbił go w wąskie pasmo schodów pomiędzy swoimi nogami i starał się wywnioskować z ilu warstw składa się owa konstrukcja.
Chichot dziewcząt rozniósł się po pomieszczeniu zwanym gankiem, o ile chłopak dobrze pamiętał, ale tutaj to był zwykły mały korytarz za drzwiami wejściowymi.
Zayn pozwolił sobie zaciągnąć się powietrzem i zacisnął zęby, gdyż poczuł woń krwi jednej z dziewczyn. Nie mógł wywnioskować czy to krew blondynki, czy może brunetki. Prawdopodobnie nie powinien narażać się na niebezpieczeństwo już pierwszego dnia w nowej szkole, ale głód był większy.
Przed wyjazdem nie pił krwi od około pięciu dni, a ta jedna osoba wczoraj nic mu nie dała. Zayn był głodny i to nie dało się ukryć.
Jego oczy co chwilę zmieniały barwę, raz były naturalne miodowe, potem barwy węgla, później błyszczały złotem. Chłopak nie kontrolował swojego pragnienia ludzkiej krwi, dlatego wstał i ruszył prosto za przyjaciółkami.
Dziewczęta usiadły na jednej z puf postawionych koło sali w której odbywała się lekcja, którą również miał Zayn. Chłopak usiadł w kącie, jak najdalej od dziewczyn, starając się jakoś zagłuszyć zapach krwi.
Clarie odgarnęła włosy na jeden bok kiedy w zasięgu jej wzroku znalazł się Finn, ale chłopak tylko przeszedł na drugą stronę drzwi i dziewczyna westchnęła, obserwując jak zasiada ze swoimi kolegami.
W tym czasie Zayn znów się wyłączył koncentrując na wyłapywaniu rozmów z korytarza. Choć do jego uszu dochodziły szmery z wszystkich klas i pomieszczeń w obrębie korytarza, najbardziej koncentrował się na rozmowie prowadzonej przez dwie przyjaciółki.
- Lubisz go, prawda? – szepnęła blondynka, na co brunet napiął się i wytężył słuch najbardziej jak tylko mógł. Kątem złotego oka wyłapywał reakcję brunetki.
- Tak, ale on mnie nie – wzruszyła jedynie ramionami, zaplątując kosmyk swoich włosów na palcu.
Brunet przymknął oczy, czuł że robią się ciemne, a dziąsła zaczęły go boleć od kłów, dlatego przycisnął przedramię do ust i zagryzł je zanim kły się wysunęły.
- Musisz coś zrobić, żeby Finn cię zauważył Clarie – chłopak uśmiechnął się pod nosem, zasłaniając dokładniej usta, żeby się nie zdradzić. Poznał imię swojej brunetki.
- On mnie nie chce – dziewczyna jęknęła przeciągle i szybko wstała. Poprawiła torbę na ramieniu i przemknęła koło chłopaka, a on aż westchnął z zachwytu czując wyraźny zapach jej krwi.
Brunet zerwał się na równe nogi i odczekał, aż dziewczyna odejdzie na odpowiednią odległość, a kiedy już zniknęła z pola widzenia, ruszył za nią przepychając ludzi na swojej drodze.
Clarie weszła do łazienki i położyła torbę na jednej z umywalek, koło lustra. Poprawiła włosy i przejrzała się dokładnie, wzdychając cicho. Kiedy sięgała do torebki po tusz do rzęs drzwi zaskrzypiały, a do środka wsunął głowę pewien chłopak.
Rozejrzał się i zatrzymał wzrok na zdezorientowanej dziewczynie. Przebiegły uśmiech przemknął przez usta chłopaka, kiedy wsunął się dyskretnie do środka, zamknął drzwi na klucz i podszedł do dziewczyny.
- To damska toaleta – mruknęła dziewczyna, ale chłopak miał to gdzieś.
Podszedł do niej najbliżej jak się dało i przesunął nosem od jej ucha, aż do ramienia. Zaciągając się przy tym powietrzem Zayn zaczął szukać rany na ciele dziewczyny.
- Krew ci gdzieś leci – szepnął blisko ucha Clarie, na co dziewczyna zadrżała i wypuściła wstrzymywany oddech.
- Rozcięłam wczoraj palec, krew powinna skrzepnąć.
- Nie skrzepła – burknął chłopak, łapiąc jej dłonie.
Delikatna rana na palcu wskazującym prawej ręki dziewczyny była mało widoczna, ale dla oczu wampira była na tyle wyraźna, jakby przed chwilą lał się z niej strumień krwi.
Chłopak podsunął palec dziewczyny do swoich ust i delikatnie go zassał, a kiedy poczuł krew Clarie na swoich wargach, uśmiechnął się i przymknął oczy.
Brunetka po prostu stała i wpatrywała się szeroko otwartymi oczami w nieznajomego, który właśnie ssał krew z jej rany.
Po chwili, która zdawała się trwać około pięciu minut, Zayn odsunął palec Clarie i złapał jej podbródek, ustawiając na wysokości swojej twarzy. Brunet spojrzał miodowymi oczami w te brązowe dziewczyny, a jego tęczówki po chwili błysnęły złotem, przelewając blask w kierunku oczu Clarie. Mogło się zdawać, że Zayn przesiąka przez oczy do umysłu dziewczyny i wyciąga z niego wspomnienie tego co się przed chwilą stało. Kiedy jego oczy przestały już przedzierać się przez tęczówki Clarie i wróciły do naturalnego, miodowego odcienia, chłopak odsunął się i szybko wyszedł z łazienki, zanim dziewczyna dotarła do siebie.
Tak oto Clarie i Zayn poznali się. Tak zaczęła się ich przygoda. W toalecie, Zayn pożywił się i zaprzestał ochocie zabijania. Nie mógł jednak ciągle wysysać krwi z jednej dziewczyny, stałby się wtedy bliski Airis, która mogłaby ją zabić, gdyby przejrzała myśli Malika.
Clarie nie wie, że nieznajomy wykorzystał okazję i zrobił jej krzywdę.

Brunetka szybko wróciła do swojej przyjaciółki, nawet nie zwracając uwagi na chłopaka siedzącego w kącie, który oblizywał swoje usta, odnajdując jeszcze kilka kropel krwi dziewczyny.  

_________________________
Witam
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba
Liczę na szczere komentarze

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Wasza @sweetiezialler x 

wtorek, 19 sierpnia 2014

Prolog

Z jednego z wagonów pociągu, który zaledwie podjechał na stację w Londynie, wysiadł chłopak o ciemnej karnacji, ciemnych jak noc włosach i przenikliwych oczach barwy miodu. Poprawił czerwoną, sportową torbę na ramieniu, zdjął z jednego ramienia bejsbolówkę i przepasał nią swoje biodra. Na plecy założył oliwkowy plecak, który znalazł pewnego dnia we Francji, bo właśnie z tego kraju przyjechał do stolicy Wielkiej Brytanii.
Zdjął z głowy jedną z czapek zakupionych w Paryżu przed wyjazdem i upchnął ją w torbie. Przenikliwym spojrzeniem omiótł peron i szybko ruszył w kierunku schodów.
Można spytać, czemu Londyn?
Odpowiedź jest prosta. To idealne miejsce dla tego mężczyzny. Teraz dzięki powieściom o Harrym Potterze i jego przygodach, Londyn kojarzony z Peronem 9 i 3/4, a także sekretną Ulicą Pokątną.
Chłopak pokonując po dwa stopnie wspiął się na szczyt schodów i rozejrzał, podziwiając panoramę Londynu. W duchu skrzywił się, gdyż nie tak zapamiętał to miejsce. Teraz w miejscu gdzie przeszło sto lat temu bawił się ze swoim panem na przyjęciach w parku, stało kilka biurowców, które niszczyły ten krajobraz. Chłopak poprawił grzywkę tak, aby zbyt długie pasma zasłaniały jego oczy. Tęczówki bruneta na chwilę przybrały kolor węgla kamiennego, równając się odcieniem ze źrenicą, lecz po chwili rozbłysły złotym odcieniem. Chłopak pokręcił głową, a jego oczy przybrały naturalny kolor.
Nie lubił tej dziwnej uboczności. Zawsze mu przeszkadzała, ludzie są domyślni, a on nie chce, żeby jego pochodzenie wyszło na jaw. Wtedy nie będzie miał życia, chociaż czy życie po śmierci to również życie?
Schodząc z wiaduktu znów rozejrzał się i nastawił uszu, a w pobliskich krzakach usłyszał ciche mlaskanie, jakby ktoś jadł coś soczystego. Brunet przejechał językiem po górnych zębach i znów zamknął oczy, a gdy je otworzył przybrały odcień węgla. Rozejrzał się dokładnie i ruszył w kierunku mlaskacza, który po chwili zamilkł. Chłopak rozchylił kilka gałęzi i zobaczył parę, dokładniej całującą się parę i odsunął się, zaciskając oczy. Kiedy tęczówki wróciły do naturalnego koloru, chłopak odszedł ze zwieszoną głową.
Od początku swojej przemiany, czyli około czterystu lat Zayn nie miał szczęścia w miłości. Był natarczywy i przerażający, a za sprawą wampirzycy Airis, która go zamieniła, każda jego dziewczyna kończyła na cmentarzu.
Jako trzystudziewięćdziesięcioletni mężczyzna, Zayn miał trudności ze znalezieniem odpowiedniej partnerki. Jedynym plusem jego wieku był fakt, że miał wciąż urodę dwudziestolatka. Został przemieniony właśnie gdy kończył dwadzieścia lat.
Doszedł do wniosku, że nie może zakochiwać się w dziewczynach, gdyż Airis zawsze go znajduje, a jego potencjalne ukochane są w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Prawdopodobnie jak każdy mężczyzna Zayn lubi oglądać się za kobietami, lecz jest zbyt nieśmiały by podejść i zagadać. To jedyna pozostałość po dawnym życiu bruneta.
Kiedy Zayn wrócił po stu latach do Londynu i przechadzał się jego ulicami, szukając swojej pierwszej ofiary, na miejscowej uczelni dwie przyjaciółki podczas lekcji angielskiego opowiadały o chłopakach ze szkoły. Clarie, czyli brunetka z wielkimi, brązowymi oczami, dusza towarzystwa, pogodne słoneczko placówki, wsłuchiwała się w głos swojej przyjaciółki Faith, czyli blondynki o brązowych oczach, która najbardziej na świecie kochała plotkować.
Kiedy Clarie odwróciła głowę pod pretekstem rozprostowania szyi jej wzrok napotkał Finn’a – jej szkolną miłość. Dziewczyna westchnęła cicho, patrząc na chłopaka z czcią w oczach. Jego karmelowe oczy wpatrywały się w tablicę, na malinowych wargach gościł przebiegły uśmieszek, a włosy w odcieniu ciemnego blondu były postawione na żel.
Clarie nawet nie zwróciła uwagi gdy pewien brunet przystanął za oknem i zaczął wpatrywać się w nią swoimi złotymi oczami, wycierając zakrwawione ręce o białą koszulkę, którą nosił.

___________________________________
Witam.
Mam nadzieję, że prolog choć troszkę Was zaciekawił.
Od pewnego czasu chciałam napisać opowiadanie o wampirach, a teraz kiedy mam pomysł staram się go wykorzystać, więc oto jest fanfiction Gold.
Gold - Złoto.
Złoto, czyli kolor tęczówek Zayna.
Czy to złoto, złote oczy wampira będą zgubne dla młodej studentki Clarie Jackster?
Tego dowiemy się w tym opowiadaniu. 

CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

Wasza @sweetiezialler x